|
LEGENDA KOZIELSKA
|
Każdy
mikroregion Śląska Opolskiego ma swoje tradycje
i obyczaje ludowe. Ziemia Kozielska szczególnie
obfituje w ludowe bogactwa podań. Jak tylko sięgniemy
pamięcią wstecz i odkąd istniał cech rzeźników
w Koźlu, obchodzono tu co roku w imieniny Jakuba
wielką uroczystość na pamiątkę fundacji
miasta. Dawnymi wieki bowiem nad Odrą, w bliskości
miasta, stał potężny zamek, należący do
trzech braci Kozłów. Uchodzili oni za rycerzy,
ale trybem życia nie byli do nich podobni. Nigdy
nie uczestniczyli w bataliach bitewnych, a
jedynie łupili karawany kupieckie na szlakach
handlowych. Gdy próbowano im się dobrać do skóry,
chowali się do zaniku i ręka próbująca ich
ukarać nie mogła ich dosięgnąć. Przyszedł
wreszcie czas i sposób na rozbójników. Znalazł
się bowiem sprytny rzeźnik miejski, który
doskonale znał zamek
i wiedział o istnieniu podziemnego chodnika. Tym
właśnie przejściem, w ciemną noc, ów odważny
rzeźnik przeprowadził wojsko do zamku i trzech
braci ujął. I wówczas wszystkich braci srogo
ukarano - śmiercią, ale niezwykle osobliwą.
Oto jednego po drugim zepchnięto z najwyższego
okna zamkowego, wychodzącego z wieży na Odrę.
Śmierć spotkała ich na miejscu. Książę
Mieszko Piastowicz, władca także Cieszyna
i Raciborza, który opryszków tak ukarał,
rozkazał zamek doszczętnie zburzyć. Na pamiątkę
tego wydarzenia w Koźlu tradycyjnie w imieniny
Jakuba starsi cechu rzeźnickiego sprowadzali kozła
i przystrajali ozdobnymi wstążkami. Rogi mu pozłacano,
aby pięknie błyszczały. A potem przy miejskiej
wrzawie prowadzono go ulicami miasta.
Mieszczanie, jak i tłumnie przybyli ludzie ze
wsi z ciekawością przyglądali się tej
uroczystości. Kto tylko chciał, szczypał i drażnił
kozła, który brykał
i pobekiwał ku uciesze rozbawionego tłumu. Na
koniec orszak podchodził do starej wieży
zamkowej, wznoszącej się kiedyś nad raciborską
bramą. Kozła ustawiono w oknie. Chodziło o to,
aby kozioł zeskoczył z okna. Gdy się opierał
ze strachu, bito go
i szczypano, zmuszając kozła do skoku. Na dole
czekający rzeźniccy czeladnicy dobijali go nożem,
aby się nie męczył. Z kolei cały pochód z
okrzykami udawał się do miejskich gospód.
S. S m o l e ń,
Kozielskie starodawne tradycje,
“Trybuna Opolska" nr 115 z 28 IV
1970.
|
|