Powstanie i rozwój Kłodnicy. |
|||||
|
|||||
|
|
Literatura |
ROZDZIAŁ III
ŻYCIE RELIGIJNE W PARAFII MATKI
BOSKIEJ BOLESNEJ W KŁODNICY
Dzieje polityczne państwa, regionu czy
jakiejś miejscowości, powstanie instytucji i organizacji oraz pomnażanie i
rozwój stanu posiadania nie wyczerpują całości dziejów. Ważni są ludzie i ich
religijno - moralne życie. W przypadku historii kościoła powszechnego czy
partykularnego, a także w przypadku dziejów parafii to chyba najistotniejszy
element.
W niniejszym rozdziale omówię
wyznanie mieszkańców Kłodnicy, różne przejawy życia religijnego i moralnego,
praktyki religijne, oraz duchowieństwo pracujące tu i pochodzące z Kłodnicy.
1. WYZNANIE
MIESZKAŃCÓW KŁODNICY.
Przez całe stulecia mieszkańcy ziemi
kozielskiej byli katolikami. Nawet w okresie reformacji i wojny
trzydziestoletniej, mimo że diecezję wrocławską zalała fala protestantyzmu, nie
wielu tu było zwolenników luteranizmu. Bez wątpienia do tego stanu przyczyniła
się katolicka rodzina Oppersdorfów,
która zarządzając kozielskimi dobrami kameralnymi troszczyła się o to aby
zachował katolicyzm. Mimo to i tu sporadycznie spotkać było można zwolenników
nowinkarstwa.
Na terenie Kłodnicy, jeszcze w
okresie wojny trzydziestoletniej, Baltazar
Tauer von Wiklin, który uprzednio otrzymał od Jana Oppersdorfa zezwolenie
na wybudowanie tu tartaku i młyna oraz założenie folwarku, wraz z Andrzejem Kochcickim, ówczesnym
posiadaczem Koźla i dóbr kozielskich, okazali się protestantami i jawnie
stanęli po stronie Mansfelda[i]
wprowadzając wojska szwedzkie do Koźla.
Jednakże takie przypadki były
sporadyczne. Dopiero po zajęciu Śląska przez Prusy zaznaczył się powolny, ale
systematyczny wzrost liczby protestantów. Przyczyną tego była twierdza
kozielska, w której członków załogi było protestantami. Później jednak, już na
przełomie XIX i XX wieku, rozwijający się przemysł ściągnął tu ludzi z
centralnych rejonów Niemiec. W większości przypadków byli oni protestantami. W
połowie dziewiętnastego stulecia (1845 r.) było tu na 1217 mieszkańców 58
protestantów i 17 żydów[ii].
Zniesienie twierdzy kozielskiej
(1873 r.),rozwój sieci linii kolejowych, budowa portu i fabryki celulozy i
papieru (1891 r.) przyczyniły się do silnego napływu elementu obcego. Pierwsi
robotnicy i urzędnicy fabryki papieru i celulozy rekrutowali się z Saksonii,
Turyngii, i Austrii. Był to element
czysto niemiecki i w dużej mierze protestancki. Podobnie i część personelu
urzędniczego w kolejnictwie, urzędzie celnym i administracji portowej
rekrutowała się z Niemców pochodzących z Niemiec centralnych[iii].
Byli to na ogół protestanci. Nic więc dziwnego, że liczba ich z roku na rok
wzrastała i w Kłodnicy. Wprawdzie
jeszcze w 1871 r. na 1662 mieszkańców katolikami było 1594 osoby, a ewangelików
68, to już w 1905 r. na 2869 katolików
protestantów było 82, ale w pięć lat później na 3300 katolików
protestant było 177[iv].
W okresie pierwszej wojny światowej
doszła jeszcze nieliczna grupa prawosławnych,
rekrutująca się z jeńców wojennych[v]
którzy pozostali tu na stałe. Według wykazów, przesłanych do Centrali
Kościelnej Statystyki w Kolonii[vi] dane liczbowe co do wyznania mieszkańców
Kłodnicy za lata 1918 - 1943 przedstawiały się następująco:
Tabela nr 1
Rok |
Katolików |
Protestantów |
Prawosławnych |
1918 |
4.000 |
400 |
- |
1919 |
4.000 |
400 |
- |
1920 |
4.000
|
400 |
- |
1921 |
4.300 |
200 |
- |
1922 |
4.300 |
200 |
- |
1923 |
4.369 |
463 |
- |
1924 |
4369 |
463 |
- |
1925 |
3861 |
298 |
21 |
1926 |
3985 |
300 |
- |
1927 |
4112 |
290 |
13 |
1928 |
4.200 |
290 |
13 |
1929 |
4.052 |
293 |
13 |
1931 |
4.230 |
321 |
- |
1932 |
4.197 |
254 |
19 |
1933 |
4.103 |
243 |
- |
1934 |
4.103 |
252 |
16 |
1935 |
4150 |
255 |
10 |
1936 |
4560 |
272 |
- |
1937 |
4.580 |
280 |
- |
1938 |
4.787 |
337 |
- |
1939 |
4.534 |
344 |
- |
1940 |
4.785 |
308 |
- |
1941 |
5.140 |
361 |
- |
1942 |
5.132 |
360 |
- |
1943 |
5.135 |
408 |
- |
Protestanccy mieszkańcy Kłodnicy
zaspokajali swoje potrzeby religijne w Koźlu, gdzie władze pruskie dla członków
załogi twierdzy pobudowały kościół protestancki i sprowadziły predykanta. Po
drugiej wojnie światowej kościół ten został zburzony. Do roku 1919 dzieci
protestanckich rodziców mieszkających na terenie Kłodnicy w tym właśnie
kościele pobierały tę naukę katechizmu. Dopiero w 1909 roku otworzono w Porcie
szkołę dla dzieci protestanckich, której pierwszym kierownikiem był Jan Kasperius[vii].
Na początku drugiego dziesięciolecia naszego wieku powstała[viii]
też protestancka stacja duszpasterska w
Porcie. Przysłany tu też został pastor aby sprawować opiekę nad łodziarzami
wyznania protestanckiego. W szkole dla dzieci protestanckich oraz w stacji
duszpasterskiej w Porcie wraz z pastorem współdziałała diakonissa, opiekująca[ix]
się szczególnie łodziarzami.
Mimo stosunkowo niewielkiej liczby
protestantów często zdarzały się małżeństwa mieszane[x].
Jednakże dzieci z tych małżeństw na ogół chrzczone były w kościele katolickim[xi]. Protestanci na ogół zamieszkiwali w Porcie,
tam bowiem mieściły się domy dla pracowników portu, kolei czy fabryki papieru.
Ten właśnie element, w dużej mierze
protestancki, osiadły w Porcie, w połączeniu ze stosunkowo luźnym związkiem
mieszkańców Portu z parafię i kościołem najpierw w Koźlu, a później i w
Kłodnicy, szczególnie łodziarze, którzy w wielu wypadkach wraz z rodzinami
zamieszkiwali, zwłaszcza latem, na barkach - wpłynął na to, że mieszkańcy tej
części Kłodnicy nie odznaczają się na ogół wielką religijnością. Cechuje ich
duża obojętność, częsta absencja na Mszach św. i u sakramentów. Po drugiej
wojnie światowej ze względu na dużą migrację ludności, która za pracę i
mieszkaniem przybywała tu z różnych stron Polski, cechy te jeszcze bardziej się
pogłębiły. Port bowiem dla wielu był przejściowym tylko miejscem zamieszkania,
toteż nie było ani chęci z ich strony, ani czasu na to by ludzie ci mogli się
zintegrować się z pozostałą częścią parafii. Tym bardziej, że element
napływający tu nie odznaczał się zbytnią religijnością. A stosunkowo duża
łatwość otrzymania służbowego mieszkania, choćby tylko przejściowo, ściągała
wielu.
2.
WYSTĄPIENIA Z KOŚCIOŁA.
W ciągu dziejów Kościoła zawsze byli ludzie, którzy od niego odchodzili,
byli też i tacy, którzy powracali na jego łono.
Po pierwszej wojnie światowej, a
ściśle biorąc od 1920 roku do 1941 na terenie Niemiec wystąpiło z Kościoła
Katolickiego 1.047.753 osoby. Uwzględniwszy liczbę powrotów w tym okresie
otrzymamy sumę strat w wysokości 949.427. Oznaczało to, że Kościół Katolicki
tracił w tym okresie przeciętne 47.625 dusz każdego roku na skutek samych tylko
wystąpień z Kościoła[xii]
Według Kirchliches Handbuch[xiii]
statystyka wystąpień z Kościoła katolickiego na terenie diecezji wrocławskiej
za lata 1932 - 1940 przedstawia się następująco:
Tabela
nr 2.
Rok |
Wystąpienia |
Powroty |
Razem straty |
1932 |
5.232 |
533 |
4.699 |
1933 |
4.508 |
1.102 |
3.406 |
1934 |
3.729 |
727 |
3.002 |
1935 |
3.479 |
526 |
2.953 |
1936 |
3.530 |
394 |
3.136 |
1937 |
7.046 |
300 |
6.746 |
1938 |
5.608 |
292 |
5.316 |
1939 |
6.822 |
292 |
6.530 |
1940 |
3.904 |
288 |
3.616 |
Jak z powyższej tabeli wynika w
latach 1932 - 1940 Kościół wrocławski
stracił 39.404 dusz.
Przypadki odejścia i sporadyczne
tylko powroty miały miejsce również i w Kłodnicy, zwłaszcza w latach 1931 - 1944. Jeżeli w roku 1924 i 1926 miało
miejsce tylko po jednym wystąpieniu z Kościoła, to począwszy od roku 1931
wystąpienia te mnożą się. Najwięcej ich było w roku 1937, bo aż 17 osób[xiv].
W sumie za lata 1931 - 1944 włącznie
w Kłodnicy wystąpiło z Kościoła 70 osoby, z czego 3 osoby przyjęły
protestantyzm. W 1932 r. 4 osoby przeszły z protestantyzmu na katolicyzm, ale
dwa lata później wystąpiły one z Kościoła.
A oto szczegółowe dane zaczerpnięte
z danych statystycznych ze sprawozdań przesyłanych do Centrali Statystyki w
Kolonii[xv]:
Tabela
nr 3.
Rok |
Wystąpienia |
Nawrócenia |
Rok |
Wystąpienia |
Nawrócenia |
1924 |
1 |
- |
1937 |
17 |
- |
1926 |
1 |
- |
1938 |
4 |
- |
1931 |
3 |
- |
1939 |
2 |
- |
1932 |
4 |
- |
1940 |
10 |
- |
1933 |
1 |
- |
1941 |
4 |
1 |
1934 |
4 |
- |
1942 |
7 |
- |
1935 |
2 |
- |
1943 |
5 |
- |
1936 |
2 |
- |
1944 |
3 |
- |
Razem |
18 |
- |
Razem |
52 |
1 |
Jak z
wyżej przytoczonych danych wynika, wystąpienia z Kościoła przybrały na sile
wówczas gdy nasila się działalność partii Socjaldemokratycznej na tym terenie. Przyczyną
tych wystąpień były stanowiska służbowe oraz funkcje w wojsku lub formacjach
SS. Jednakże żadna z osób, które wystąpiły z Kościoła na naszym terenie nie
piastowała jakiegoś eksponowanego stanowiska. Z pośród tych, którzy wystąpili z
Kościoła tylko jedna osoba w 1941 r. i
jedna w 1949 ( po dwunastoletnim oddaleniu się od niego) powróciły na łono
Kościoła[xvi].
Pozostali, z bardzo nielicznymi wyjątkami, znajdują się poza Kłodnicą.
W latach po drugiej wojnie światowej
oficjalnych wystąpień nie zanotowano, chociaż wiadomym jest, że faktycznie
wielu z Kościoła odpadło. Monachijskie Archiwum Ksiąg Kościelnych w latach 1975
- 1976 przysłało do parafii w Kłodnicy zawiadomienie o wystąpieniu z Kościoła
pięciu osób tu ochrzczonych. Nie ulega wątpliwości, że więcej osób odpadło od Kościoła, zwłaszcza z pośród tych
którzy przenieśli się do Niemiec w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych.
Nie zawsze o ich wystąpieniu docierają zawiadomienia.
3.
PRAKTYKI RELIGIJNE.
Miernikiem życia religijnego jest w
dużym stopniu życie sakramentalne Ludu Bożego, oczywiście obok przestrzegania
zasad moralnych, czyli życia z wiary. Pytając więc o życie religijne kłodniczan
przypatrzyć się należy udziałowi ich we Mszy św., zapytać jak garną się do
Stołu Pańskiego i na różne nabożeństwa.
a)
Udział
we Mszy świętej. Jeszcze
przed pierwszą wojną światową, gdy Rada Budowy Kościoła zabiegała u biskupa
wrocławskiego o zezwolenie na budowę kościoła w Kłodnicy, raz po raz wysuwano w
korespondencji do ordynariusza argument iż kościół kozielski jest zbyt mały, że
mieszkańcy Kłodnicy z braku miejsca w kościele muszą często stać pod kościołem,
lub na schodach bez względu na pogodę czy porę roku i nierzadko bywa tak, że z
tego powodu zamiast do kościoła idą do szynku[xvii].
Gdy jednak w dniu 3 stycznia 1918 r.
otworzone zostały podwoje kaplicy w Kłodnicy urządzonej ze starej szkoły, i
kłodniczanie mieli już swoją świątynię i swego duszpasterza - wydawałoby się że
ich udział w służbie Bożej będzie bardzo liczny. Okazało się jednak, że mimo iż
nie tylko w niedziele i święta, ale w dni powszednie mogli bez przeszkód i
liczniej brać udział we Mszy św. i mimo, że niektórzy nawet dwu czy trzykrotnie
uczęszczali do kaplicy (dwie Msze św. i nabożeństwo)[xviii],
to jednak na ogólną liczbę wiernych 4.000 dusz w połowie 1918 r. naliczono
1.600 osób obecnych w niedzielę na Mszy św. W jakimś stopniu niewielką liczbę
uczestników na Mszy św. usprawiedliwiać może fakt, że przeciwnicy budowy
kościoła, bo i tacy byli, ignorowali kaplicę i nadal uczęszczali do kościoła w
Koźlu. Jednakże biorąc pod uwagę, że w niedziele i święta odprawiano w kaplicy
dwie Msze św., w których łącznie uczestniczyć mogło ok.2.300 osób - stwierdzić
trzeba, że udział kłodniczan we Mszy św. w owym czasie nie był zachwycający. Tym
bardziej, jak wynika z akt wizytacji szkolnej, że dzieci kłodnickie nie pasły
bydła, co w innych miejscowościach bardzo wydatnie zmniejszało frekwencję na
niedzielnych Mszach świętych.
Stosunkowo słabszy udział we Mszy
św. mieszkańców Kłodnicy, w porównaniu z innymi, sąsiednimi parafiami, zaznacza
się przez dalsze lata. Do roku 1928, to jest do budowy kościoła, liczba
uczestników w niedzielnej Mszy św.
kształtowała się od 1.600 w 1918 r. do 1.812 w roku 1928. Po wybudowaniu
kościoła z reguły przekracza 2.000 i to nieraz dość znacznie.[xix]
Dane szczegółowe zestawione na
podstawie sprawozdań do kościelnego Urzędu Statystycznego i akt wizytacyjnych z
okresu powojennego przedstawia poniższa tabela
Tabela
nr 4.
Rok |
Paraf. |
Post |
IX |
Dz.powszedni |
Na. Wielk. |
W
roku |
1918 |
4.000 |
1.600 |
- |
|
- |
12.672 |
1919 |
4.000 |
1.650 |
1613 |
|
|
13.025 |
1920 |
4.000 |
1.700 |
1650 |
|
1.650 |
11.392 |
1921 |
4.300 |
1.700 |
1.650 |
Około |
1.400 |
16.615 |
1922 |
4.300 |
1.450 |
1.550 |
300-500 |
1.076 |
14.352
|
1923 |
4.369 |
|
|
|
|
|
1924 |
4.369 |
1.800 |
1.750 |
|
2.638 |
15.354 |
1925 |
3.861 |
1.796 |
1.765 |
|
2.650 |
20.716 |
1926 |
3985 |
1727 |
1750 |
|
2.752 |
24.310 |
1927 |
4.112 |
1737 |
1783 |
|
2.643 |
20.621 |
1928 |
4.200 |
1771 |
1812 |
|
2.690 |
20.711 |
1929 |
4.052 |
2.610 |
2.630 |
|
2.690 |
26.310 |
1931 |
4.230 |
|
|
|
2.234 |
80.600 |
1932 |
4.157 |
|
|
|
2.337 |
67.500 |
1934 |
4.103 |
2.745 |
2.630 |
|
2.372 |
78.000 |
1935 |
4.150 |
2.630 |
2.590 |
|
2.300 |
77.200 |
1936 |
4.560 |
2.440
|
2.210 |
|
2.611 |
75.400 |
1937 |
4.580 |
2.320 |
2.150 |
|
2.550 |
67.500 |
1938 |
4.787 |
2.465 |
2.108 |
|
2.445 |
62.000 |
1939 |
4.534 |
2.386 |
2.119 |
|
2.663 |
61.000 |
1940 |
4.785 |
2.179 |
2.011 |
|
2.126 |
51.500 |
|
|
|
|
|
|
|
1941 |
5.140
|
2.520 |
2.483 |
|
2.109 |
45.500
|
1942 |
5.132 |
2.315 |
2.298 |
|
2.018 |
68.000 |
1943 |
5.135 |
2.262 |
2.181 |
|
2.113 |
65.000 |
1948 |
|
1.890 |
1.566 |
|
2.700 |
33.000 |
1954 |
|
2.500 |
2.500 |
Do 400 |
98% |
38.000 |
1958 |
|
2.500 |
2.500 |
Do
400 |
95% |
36.000 |
1959 |
|
2.500 |
2.500 |
Do 400 |
99% |
37.500 |
1961 |
|
60-70% |
60-70% |
50-100 |
60-70% |
27.200 |
1964 |
|
60-70% |
60-70% |
50-100 |
|
31.900 |
1968 |
|
70-80% |
70-80% |
50-100 |
80% |
40.000 |
1969 |
4.500 |
70% |
70% |
20-100 |
70-80% |
42.000 |
1976 |
4.950 |
2.046 |
2.087 |
20-100 |
ok.78% |
48.500 |
|
|
|
|
|
|
|
Do roku 1944 liczba uczestników we Mszach
św. w dnie powszednie utrzymywała się dość wysoka, sięgała do 300 osób, a w
niektórych dniach nawet do 500. Po wojnie jednak, mimo że początkowo w latach
czterdziestych i w pierwszych latach pięćdziesiątych, utrzymywała się dość
wysoko, to jednak wykazywała tendencje spadkowe[xx].
Od dziesięciu lat utrzymuje się na jednym
mniej więcej poziomie - 20 do 100 osób.
b)
Komunia święta. Z
udziałem wiernych we Mszy św. łączy się ilość przyjętych Komunii św. W 1918 roku rozdzielono 12.672 Komunie św.
Liczba ta jest najmniejszą jaką zanotowano w ciągu 59 lat istnienia jednostki
duszpasterskiej w Kłodnicy. Z roku na rok liczba ta wzrastała. Szczytową
wysokość osiągnięto w 1932 roku. W roku tym osiągnięto liczbę 87.500 komunii
św. Od tego roku począwszy zaczyna się powolny spadek. W roku 1941 dochodzi do
45.500. W następnych dwóch latach liczba ta podniosła się do 67.000 w 1942 r. i
65.000 w roku 1943. W pierwszych latach
powojennych liczba rozdzielonych Komunii św. kształtuje się około 40.000, a od
roku 1952 zaznacza się tendencja zniżkowa ( 1952 r. - 38.000), aż w roku 1961 osiągnie zaledwie 27.000. Spadek ilości Komunii św. spowodowany jest chyba
tym, że ówczesny proboszcz ksiądz Kowalczyk był w podeszłym wieku i nie mógł należycie obsłużyć bądź co bądź czterotysięczną parafię. Dopiero przybycie wikariusza przyczynia się do podniesienia liczby
udzielonych Komunii św. Liczba ta wzrosła do 50.000 i na tym poziomie utrzymuje
się do dziś.
Analizując dane szczegółowe za
poszczególne lata należy stwierdzić, że Kłodnica nigdy nie była parafią
eucharystyczną ( jak np. Zakrzów). I zawsze zauważa się stosunkowo duży procent
niebiorących udziału we Mszy św., a tym
samym i nie przystępujących do Komunii św.
Zastanawiając się nad tym gdzie leży
przyczyna takiego stanu, wydaje się, że jedną, ale bardzo istotną przyczyną
jest to, że część parafii zwanej Portem w okresie międzywojennym zamieszkiwaną
była w dużym procencie przez protestantów. Mieli oni tu swoją szkołę i swoją
stację duszpasterską. Stanowili ośrodek dość prężny i oddziaływujący na
pozostałą część parafii. Ponadto wielu mieszkańców tej dzielnicy - to
łodziarze, którzy wraz z całymi rodzinami od maja do listopada przebywali na
barkach, co powodowało osłabienie więzi z kościołem niemalże do minimum, a co za
tym idzie i życie sakramentalne było bardzo minimalne i przekreślonym był
udział we Mszy świętej. i w życiu sakramentalnym. W okresie powojennym 70 - 80
% mieszkańców Portu to ludność napływowa z różnych okolic Polski, nie zawsze
pod względem religijnym wartościowa, bardzo często zmieniająca swe miejsce
zamieszkania, a co za tym idzie nie zintegrowana z całością parafii. Łatwość
uzyskania mieszkania w Porcie w wielu przypadkach sprzyjało zamieszkaniu tam
rodzin niesakramentalnych, nie mogących korzystać z przyjmowania sakramentów
św. Wydaje mi się, że nie bagatelnym w tym względzie jest także i to, że w tym
okresie u wielu mieszkańców Kłodnicy
rodzić się poczęło "poczucie miejskości" - w nienajlepszym wydaniu.
Zgodnie z ideologią lansowaną w tych czasach ta "miejskość" równała się ze zobojętnieniem religijnym.
Moim zdaniem właśnie te tendencje
przyczyniły się do tego, że tendencje laicyzacji znalazły tu właściwą pożywkę.
I właśnie to legło u podstaw dużej
absencji na Mszy św. i u sakramentów świętych.
Dla zilustrowania całości obrazu
należałoby jeszcze postawić pytanie jak
mieszkańcy Kłodnicy wypełniali obowiązek Wielkanocnej spowiedzi i Komunii
świętej? Dane wskazane w tabeli Nr 4
wykazują, że są one zbliżone do ilości
uczestników we Mszy św.. Można by więc
przypuszczać, że ci co uczestniczyli we Mszy św. ci również
wypełniają i obowiązek spowiedzi i
Komunii św. wielkanocnej. Tym samym stwierdził należy, że i w latach przedwojennych
była grupa parafian niepraktykujących.
c)
Misje parafialne. Jednym z
bardzo ważnych środków pogłębienia
wiary i ożywienia życia religijnego są misje parafialne, które
przez bardzo intensywne, a często o
wysokiej temperaturze uczuć, przeżywanie prawd religijnych, pomagają do
przeprowadzenia rewizji swego postępowania i
przeglądu życia chrześcijańskiego. Misje też potęgują życie
sakramentalne zdolne do przeobrażenia i spotęgowania gorliwości życia
chrześcijańskiego, bardziej intensywnego przeżywania chrześcijaństwa i
przeobrażania się w "nowego człowieka".
Mimo całej gorliwości duszpasterzy przez dziesięć lat od
utworzenia w Kłodnicy samodzielnej stacji duszpasterskiej w Kłodnicy nie
przeprowadzono tu misji. Złożyły się na to chyba dwie przyczyny: pierwszą z
nich było całkowite zaangażowanie się w starania i zabiegi o budowę kościoła w
Kłodnicy i to poświęcanie całej energii i czasu. Drugą przyczyną były też warunki polityczno - ekonomiczne. W
1919 r. utworzono lokalię. Niebawem wybuchają powstania Śląskie, które, zwłaszcza
trzecie, swym zasięgiem objęły i Kłodnicę, pozostawiając i tu głębokie rany.
Przez szereg miesięcy grasują bojówkarze, oddziały Selbschutzu czy też oddziały
Bawarczyków, którzy sieją strach i terror. Następnie strach, bezrobocie i inflacja, wreszcie niepopularność księdza
Richtera, wszystko to sprawiło iż w 1927 r. przychodzi nowy duszpasterz , który
całą duszą oddaje się najpierw przygotowaniom, a później samej budowie nowego
kościoła.
Dopiero po ukończeniu budowy i
wyposażeniu nowego kościoła w najpotrzebniejszy sprzęt przeprowadzono misje w
dniach od 2 do 20 kwietnia 1930 r. Przeprowadzili je Jezuici z Opola: O.
Superior Willimsky, Ojcowie: Banasik i Müller. Odbyły się one w trzech
grupach: dla dzieci w dniach od 2 - 5 kwietnia, dla dorosłych w języku
niemieckim i dla dorosłych w języku polskim[xxi].
Po zakończeniu misji " Oberchlesische Volkstimme"[xxii]
w notatce "Erste Volksmission in Klodnitz O/S" podaje przebieg misji. Zawiera podziękowanie
misjonarzom, a także wyraża nadzieję , że owoce ,że owoce tych misji trwać będą przez długi czas. Również i " Gość
Niedzielny"[xxiii] m. i.
podaje: " Krótko przed świętami Wielkanocnymi odbyła się w tutejszej
parafii misja święta odprawiona przez OO. Jezuitów Willimskiego, Banasika i
Müllera. Właściwe ćwiczenia poprzedziły
krótkie ćwiczenia dla dzieci.....Rekolekcje odbyły się osobno dla panien, młodzieńców i mężczyzn i to w języku polskim i
niemieckim. Kłodniczanie uczęszczali nadzwyczaj pilnie na kazania misyjne i nie
jednego naprowadziły one na drogę zbawienia.... Widząc jak wierni licznie i
pilnie uczęszczali na nabożeństwa rekolekcyjne przyznać trzeba, że duch głęboko
religijny jeszcze nie wygasł w ich sercach w dzisiejszych trudnych czasach
zepsucia i rozwiązłości. Ziarno nauki
Chrystusowej znalazło jednak żywy grunt i zapuściło głęboko korzenie, przeto
należy spodziewać się obfitych owoców.... Spokój i zadowolenie zagościło w
sercach parafian po odbytych rekolekcjach. Oby ono nigdy nie wygasło".
Misje te rzeczywiście były udane i
skuteczne. Jako ewidentny skutek to ilość udzielonych Komunii św. Jeżeli w
1929 r. rozdzielono 26.910 Komunii św. , a w 1031 r. aż 80.600, w 1932 r. - 87.500, w 1933 - 78.506,
w 1934 - 78.500 . Liczba ta aż do roku 1944 utrzymywała się dość wysoko i to zawsze większa była,
przynajmniej dwukrotnie od ilości Komunii św. rozdzielonych w roku przed
misjami.
Misje te rozbudziły u wiernych ducha
religijnego i ofiarności na dalsze wyposażenie
wnętrza kościoła . Nie miej jednak, jak czytamy w notatek księdza Maruski, nadal da się zauważyć objawy powierzchowności w życiu religijnym, mianowicie brak
poszanowania cudzej własności, okradanie skarbonek w kościele i niezgodą
sąsiedzką..
Te pierwsze misje były wielkim
wydarzeniem w życiu parafii i na długie lata zapisały się w pamięci w9iernych.
Bez wątpienia daleko mniejszy oddźwięk i widoczne skutki osiągnęły dwie
następne misje, przeprowadzone przez Ojców Oblatów.
Te pierwsze misje były wielkim wydarzeniem w życiu parafii i w
pamięci wiernych zapisały się na długie lata. Bez wątpienia mniejszy oddźwięk i
widoczne skutki osiągnęły dwie następne misje przeprowadzone przez Ojców
Oblatów.
Pierwsze z nich były przeprowadzone
w 1948 r. Nauki misyjne głosili O. Mucha
O. Grzesik. Bez wątpienia po latach udręk
i nieliczenia się z największymi wartościami jakimi jest życie ludzkie i
godność człowieka, trzeba było przypomnieć prawo Boże i konieczność
przestrzegania przykazań, wskazać na miłość Boża i zachęcić do miłości
bliźniego. Takie też cele przyświecały organizatorom tych misji. I chyba one
zamierzony cel osiągnęły. Wprawdzie nie można wskazać jakichś bardziej
ewidentnych symptomów ożywienia życia religijnego, ale wskazując na dzieciństwo
Boże i Bożą dobroć przyczyniły się one, tak u ludności miejscowej jak i
napływowej, do przełamania wrogości, do wybaczenia doznanych krzywd i zaszczepienia
wzajemnego poszanowania.
Drugie po wojnie misje
przeprowadzili również Oblaci: O.
Grzesik i O. Adamczyk w dniach od 15 do 23 marca 1958 roku.
Wielkim wydarzeniem w życiu parafii
kłodnickiej, jak zresztą i w innych parafiach było nawiedzenie obrazu Matki
Bożej Częstochowskiej w roku 1965 w ramach przygotowania do tysiąclecia chrztu
Polski. Wielkim też wydarzeniem, na długo pozostającym w pamięci parafian, były
misje przygotowujące na nawiedzenie. Przeprowadzili je dwaj bracia Józef i
Alojzy Bajerowie, Werbiści[xxiv].
Wspaniali kaznodzieje, nauki misyjne dobrze przygotowane, chwytające. Wierni
uczęszczali przykładnie, ale do spowiedzi się nie garnęli. Wówczas O. Józef
zaproponował dzień pokuty i postu. Pościli misjonarze i miejscowi księża. Gdy nadszedł
dzień spowiedzi tłok przy konfesjonałach był wielki i trzeba było jeszcze
dodatkowych spowiedników zaprosił. Spowiadano do późnych godzin nocnych. Sami
misjonarze stwierdzili, że tak licznych, skruszonych i skupionych na modlitwie
penitentów nie często widują. Post, modlitwa i przemyślane, trafiające do serc,
nauki zrobiły swoje. Wiele małżeństw,
żyjących na cywilnych tylko kontraktach, zgłaszało się i zawierało
sakramentalne związki, wielu obojętnych, niepraktykujących poczęło uczęszczać
do kościoła i przystępować do sakramentów św. Misje te i misjonarzy wierni
wspominali przez długie lata.
d)
Nabożeństwa Obok
Ofiary Mszy św. głoszenia Słowa Bożego, obok misji parafialnych, które mają za
cel pogłębienie wiary i ożywienie życia religijnego wiernych, w pogłębianiu
religijności i ugruntowaniu chrześcijańskich zasad życia mają swoje znaczenie
także i nabożeństwa paraliturgiczne. Są one bowiem nie tylko wyrazem uczuć
religijnych, ale źródłem natchnień i siły duchowej.
` Mówiąc o nabożeństwach odprawianych w
kłodnickim kościele nie sposób pominąć języka w którym były one odprawiane. Z
tego powodu te dwie kwestie omówione będą łącznie.
Jeszcze w 1917 r. kardynał Bertram,
ordynariusz wrocławski, ustanawiając lokalię w Kłodnicy zatwierdził dwujęzyczny
porządek nabożeństw w tymczasowym kościele[xxv].
Według tego zatwierdzonego przez biskupa porządku nabożeństw w niedziele pierwsza Msza św. ma być w
języku niemieckim, tzn. kazanie i śpiew po niemiecku, suma zaś po polsku.
Nabożeństwa popołudniowe w języku ludowym (po polsku). Ksiądz Hrabowsky
wprowadził nabożeństwa na przemian - po polsku, a w następną niedzielę po
niemiecku. W dnie powszednie od roku 1927 co drugi dzień Msza św. w języku
polskim. W roku 1927 ksiądz Hrabowsky z dniem 4 września wprowadził zmianę.
Msze św. śpiewane odprawiane były według życzenia zamawiającego. W okresie od 4
września 1927 r. do 14 kwietnia 1929r. zamówiono 329 Mszy św. ze śpiewem po
niemiecku, a tylko 159 ze śpiewem polskim[xxvi]. W ten sposób przesunął się stosunek na
niekorzyść języka polskiego. Zrozumiałym jest, że zamawiano mniej Mszy św. ze
śpiewem w języku polskim, gdyż mówiący tym językiem byli mniej zamożni,
robotnicy fabryczni z podrzędnych stanowisk, chałupnicy. Zamożniejsi
gospodarze, majstrowie w fabrykach, urzędnicy - używali języka niemieckiego.
Nabożeństwa majowe w latach 1918 -
1930 odprawiane były tylko dwa razy w tygodniu: we wtorek po niemiecku i w
piątek po polsku. Od 1930, po przyjęciu do Kłodnicy księdza Maruski, wielkiego
czciciela Matki Bożej, odprawiano je codziennie na przemian raz po polsku, a
następnego dnia po niemiecku. Podobnie było i z nabożeństwami różańcowymi[xxvii].
Nabożeństwo Drogi Krzyżowej
odprawiano w piątek po Mszy św. w języku polskim, a w niedziele po południu na
przemian raz po polsku, raz po niemiecku. Od roku 1930 niedzielne nabożeństwa
Drogi Krzyżowej ożywione zostały kazaniami pasyjnymi. Ksiądz Maruska, nie
wprawiony w języku polskim, z kazaniami pasyjnymi w języku polskim zapraszał
księdza Sitke. Po niemiecku głosił
sam.[xxviii].
Od 1932 roku kazania pasyjne głoszone były tylko po niemiecku.
Od roku 1926[xxix]
"Wieczna Adoracja" - dwunastogodzinne nabożeństwo odprawiane jest w
dniu 13 lipca. Każdego roku od niedzieli Quinquagesima aż do środy Popielcowej
czterdziestogodzinne nabożeństwo. W czasie adoracji pieśni śpiewano po polsku i
niemiecku. Dopiero od 1932 r. coraz częściej zastępowano pieśni polskie
niemieckimi. Udział wiernych w tych nabożeństwach widocznie był dość liczny
skoro duszpasterze nie uskarżali się.
Po misjach w 1930 r. zaznacza się
ożywienie nabożeństwa do Najświętszego Serca Jezusowego i Najświętszego
Sakramentu, co wyraziło się w
liczniejszym udziale wiernych we Mszach św. i liczniejszym przystępowaniu do
Komunii św., zwłaszcza w pierwsze piątki, a także w licznym udziale wiernych w
Godzinie świętej.[xxx]
Dość liczny udział rodziców był w
nabożeństwach stanowych, które były odprawiane raz w miesiącu[xxxi].
Ale szczególną popularnością od roku 1931 cieszyły się nabożeństwa w okresie
Bożego Narodzenia przy żłóbku w czasie których wykonywane było przez proboszcza
Maruskę Oratorium Fidelisa Müllera. W nabożeństwach tych tłumnie brali udział
nie tylko parafianie kłodniccy, ale również liczni wierni z okolicznych parafii[xxxii].
Nawet jeszcze dziś starsi, którzy pamiętają tamte lata, mówią "nigdzie nie było tak pięknie jak u
nas".
Po dojściu Hitlera do władzy
rozpoczął się coraz bardziej zaostrzony kurs antypolski. W 1933 roku zostały
wstrzymane polskie pielgrzymki. W 1934 nabożeństwa polskie. Ale w Kłodnicy
pozostała Msza św. (suma) po polsku. Nie podobało się to wielu. Mimo to ksiądz
Maruska nie ustępował, chociaż sam nie czuł się Polakiem. W 1938 roku Trzej nauczyciele z Kłodnicy: konrektor Paul Klings, były organista Hanke
oraz Goebel wystosowali do proboszcza list z żądaniem zniesienia języka
polskiego w nabożeństwach (Mszy św.)[xxxiii].
W liście tym twierdzą, że 95% mieszkańców po niemiecku, wszyscy ten język
rozumieją, a po polsku (Oberschlesische Mischsprache) mówią tylko starzy. Idąc
ulicą przez otwarte okna słyszy się audycje radiowe wyłącznie w języku
niemieckim. Nie ma więc potrzeby podtrzymywać języka polskiego bo to burzy
jedność w naszej gminie i ułatwia polską agitację. Dzieci uczą się w szkole po
niemiecku, w tym języku są przygotowywane do pierwszej Komunii św. i w tym języku potrafił się modlić.
Nie wolno niszczyć przez upór stuletniej kultury niemieckiej i burzył wielkiego zadowolenia ludności z
dotychczasowej pracy księdza w naszej parafii[xxxiv].
Ksiądz Maruska nie zareagował na ten
list (znanym był ze swej nieustępliwości i trwania przy swoim jeśli widział że
ma rację). W maju 1939r. otrzymał z Generalnego Wikariatu we Wrocławiu
pismo o następującej treści: "Z
wielkim zdziwieniem dowiadujemy się, że
Wasza Wielebność w tamtejszym kościele dotąd samowolnie i odosobniony
odprawia nabożeństwa w języku polskim. Gdyby z tego powodu, mimo wyjaśnień
kompetentnych czynników, wynikły szkody w sprawach duszpasterskich Ksiądz
będzie za to odpowiedzialny"[xxxv].
Trzeba przyznać, że Kłodnica nie
była osamotniona w używaniu języka polskiego w nabożeństwa jeszcze w 1938 a
nawet 1939r. W kozielskiem języka tego używano i w innych parafiach jak np. w
Cisku i Dziergowicach. Takich miejscowości było więcej skoro w czerwcu 1939 r.
ordynariusz wrocławski w komunikacie do proboszczów dwujęzycznych gmin pisze,
że nawet dzieci uczy się w tym języku (polskim) i głosi kazania. Ale ze wzglądu
na pokój parafian mówiących po polsku zawiesza się używanie tego języka w
sprawowaniu nabożeństw, dopóki obecny stan rzeczy będzie trwał. W miejsce
polskich Mszy św. należy odprawiać cichą, bez śpiewu. Mamy nadzieję, pisze
kardynał, że te nabożeństwa w spokojnych czasach będą mogły wrócić do naszych
kościołów i do domów rodzinnych, do ćwiczeń duchownych oraz do sprawowania
sakramentów św.[xxxvi] Komisarz biskupi na tę część diecezji wrocławskiej
ksiądz Eslanger ze Strzelec
Opolskich wyjaśnia co należy rozumieć
przez "cichą" Mszę św.
w komunikacie kardynała. Jest to Msza św. bez śpiewu, bez gry na organach, bez
kazania, ogłoszeń i czytania ewangelii (po polsku). Podobnie i Msze św. w tygodniu
mają być bez śpiewu w języku polskim. Zabrania się również rozpowszechniania
pism polskich i prowadzenia w tym języku zebrań stowarzyszeń kościelnych[xxxvii].Następny
komunikat w tej sprawie z dnia 14 lipca 1939 r. nie wnosi nic istotnego. Poza
wyżej wymienionymi ograniczeniami przestrzega przed terrorem i zastraszaniem
oraz stwierdza, że cichej modlitwie nie będzie przeszkadzał śpiew niemieckich
pieśni. Przestrzega też proboszczów przed agitacją wprowadzającą niepokój.
Zrozumiała jest rzeczą, że po roku 1939 nie było nawet mowy o nabożeństwach w
języku polskim.
e) Pielgrzymki i procesje. Zarówno
pielgrzymki, znane jeszcze w pogaństwie, a także w Starym Testamencie, jak i
procesje, czyli uroczyste obchody, Kościół zna od swoich początków. Są one
wyrazem wiary i ducha ofiarności.
Oprócz procesji znanych i
urządzanych w całym Kościele w Kłodnicy były dwie procesje ślubowane: w uroczystość św. Floriana na pola i w
uroczystość Najśw. Serca Jezusowego do Rokitsch.
Procesja
w dniu św. Floriana. Od dawna dla mieszkańców Kłodnicy źródłem wielu
utrapień były powodzie. Wody Odry występując z brzegów zalewały pola niszcząc
zasiewy, a nawet wdzierały się do samej wsi. Szczególnie w okolicach obecnej
Fabryki Maszyn (dawniejsza Fabryka Celulozy i Papieru) niski brzeg zwany
"Przerwa" sprzyjał wylewom
wody.
Począwszy od lat dwudziestych
ubiegłego wieku spadały na Kłodnicę różne klęski: powodzie, nieurodzaje,
choroby, głód. Klęski te poczytywano za karę Bożą za zabranie pańskich pól w
czasie uwłaszczenia chłopów w 1814 r.
W połowie ubiegłego wieku usypano
więc wały ochronne wzdłuż brzegów Odry od Pogorzelca (dziś część Kędzierzyna)
począwszy do Fabryki Papieru - Feldmühle (obecnie KOFAMA). W przedsięwzięciu
tym walnie przyczynił się mieszkaniec Kłodnicy Filip Drost. Jednakże mimo
usypanego wału ochronnego powodzie nadal były utrapieniem dla okolicznej
ludności.
Obok powodzi drugim żywiołem, który
często niszczył dorobek nieraz całego życia były pożary. Sprzyjało temu budownictwo
na ogół drewniane, kryte strzechą. Ostatni i największy pożar Kłodnicy wybuchł
w 1877 roku. Spłonęła wówczas cala południowa część wioski, i to prawie
największe gospodarstwa, aż do Kanału Kłodnickiego. Dotknięta wówczas bardzo
boleśnie gmina złożyła ślubowanie, że dzień 4 maja, uroczystość św. Floriana,
patrona w nieszczęściach pożaru i powodzi, każdego roku będzie dla nich dniem
świątecznym jak niedziela jako święto
patroni loci cum gradu duplici I classis cum octava communi. Uczestniczyć
będą we Mszy św. w tym dniu i wraz z duchowieństwem obchodzić będą pola w
uroczystej procesji. ślub ten i wybór świętego Floriana na patrona jest dowodem
żywej wiary u mieszkańców Kłodnicy. Pamiętać bowiem trzeba, że były to czasu
Kulturkampfu, a więc okres trudny. Proboszczem w Koźlu był wówczas ksiądz Grünastel, ustanowiony przez rząd i
wierni go bojkotowali. Kłodniczanie uczęszczali do kościoła do Rokitsch
(Raszowa).
Przed pobudowaniem kościoła w
Kłodnicy w dniu 4 maja mieszkańcy wioski odświętnie ubrani gromadzili się przy
kaplicy pańszczyźnianej, skąd przy dźwiękach muzyki i z pieśnią na ustach wraz
z dziewczętami ubranymi w biel i niosącymi obrazy ustrojone kwiatami, udawali
się do kościoła w Koźlu na Mszę św. Po Mszy
św. wracano również procesjonalnie. Dla duchowieństwa kozielskiego, landrata,
burmistrza kozielskiego, organisty, dzwonnika, rady gminnej i nauczycielstwa
przewodniczący gminy fundował obiad. po obiedzie sprzed kaplicy pańszczyźnianej
wyruszała procesja na pola. Trasa jej prowadziła na cmentarz do kapliczki, a
następnie ulicą Grzybową przez tzw. Holzplatz i dalej nad Kanałem Kłodnickim do
drugiej stacji przy krzyżu w pobliży wyjścia na ulicą szkolną. Krzyż ten
później przeniesiono i ustawiono go przy ulicy wiodącej do Kędzierzyna - w
pobliżu mostu na rzeką Kłodnicą. Z ulicy Szkolnej polną drogą prowadziła trasa
procesji na ulicą wiodącą do Kędzierzyna i modlitwach przy tej stacji wracano
do kaplicy pańszczyźnianej, skąd po krótkim odpoczynku wyruszano do Koźla na
błogosławieństwo sakramentalne[xxxviii].
Każda stacja była przy krzyżu polnym, gdzie miały miejsce modlitwy i
błogosławieństwo pól.
Od roku 1918,to jest od czasu gdy
Kłodnica miała już swój kościół, procesja wyruszała bezpośrednio po Mszy św. i
kończyła się w kościele, a obiad dla wyżej wymienionych dostojników wydawany
był tylko do 1921 r. Od tego też roku robotnicy fabryczni mimo świątecznego
charakteru w dniu 4 maja musieli iść do pracy. Na polecenie ordynariusza
diecezji od 1918 r. błogosławieństwo pól odbywało się według rytu przypisanego
na uroczystość św. Urbana (25 maja), szczególnie czczonego w kozielskiem[xxxix].
Warto zaznaczyć, że przez sto lat
procesja odbywała się zawsze tą samą trasą, z bardzo niewielkim skróceniem ze
względu na duży ruch kołowy ulicą wiodącą do Kędzierzyna. dziś procesja odbywa
się w niedzielę po 4 maja, a w dniu św. Floriana jest tylko Msza św. Rolnicy
nadal traktują ten dzień jako świąteczny.
Św. Florian jest współpatronem
parafii, dlatego też w nowo wybudowanym kościele umieszczono tegoż świętego w
witrażu na głównym ołtarzem. Witraż ten w czasie bombardowania w czasie drugiej
wojny światowej został zniszczony. W setną rocznicę ślubowania procesji ku czci
św. Floriana ustawiono przed kościołem figurę tegoż świętego z napisem na
cokole: "Sto lat opieki św. Floriana 1877 - 1977".
Drugą procesją również ślubowaną
była procesja w uroczystość Njśw. Serca
Jezusowego do Rokitsch (Raszowa). Początki jej sięgają roku 1884. W okresie
poprzedzającym ten rok proboszczem był ks. Grünestal, ustanowiony przez rząd
pruski. Kłodniczanie bojkotowali go. Korzystali z posług proboszcza z
Rokitsch: tam chodzili do kościoła,
przystępowali do sakramentów św. tak że w czasie swego proboszczowania ks.
Grünestal ani jednego dziecka z Kłodnicy nie ochrzcił. W 1884r. ks. Grünastel zrezygnował z
probostwa w Koźlu i wówczas kłodniczanie jako wotum wdzięczności Bogu za
wytrwanie i za przysłanie przez biskupa prawowitego proboszcza złożyli
ślubowanie, że przez 50 lat będą szli z procesją w uroczystość Najśw. Serca
Pana Jezusa do Rokitsch na odpustową Mszę św.
Nowym proboszczem w Koźlu został
dotychczasowy wikariusz w Raciborzu Ks. Karol
Kollar. Przez 50 lat każdego roku wędrowali kłodniczanie na
uroczystość Serca Jezusowego do
odległych 5 km. Rokitsch, gdzie za czasów żelaznego kanclerza zaspakajali swoje
religijne potrzeby. szli z muzyką, a od 1918 r. ze swoim duszpasterzem, który
tam dla nich odprawiał Mszę św. Z notatek księdza Maruski wnioskować można, że
liczba uczestników tej procesji wahała się od 50 do 150 osób.
W 1934 roku odbyła się ostatnia
procesja. Wzięło w niej udział około 50 osób. Ksiądz Maruska po Mszy św.
odprawionej w kościele w Rokitschach, zwrócił się do swoich parafian ze słowem
Bożym i oznajmił im, że jest to ostatnia procesja, bo wypełnili ongiś złożony ślub. Obowiązek ustał, ale wskazanym jest, aby wierni nadal co roku
prywatnie przychodzili na uroczystość Serca Bożego[xl]
Pielgrzymki. Od
utworzenia kuracji wierni z Kłodnicy pielgrzymowali na Górę św. Anny oraz do
Ujazdu (Studzianka)[xli].
I tak
1. W Zielone Świątki o godz. 15.oo
na czele z duszpasterzem wyruszała niemiecka
pielgrzymka na Górę św. Anny. Udział wiernych był zawsze liczny.
2. W dniu 2 lipca polska pielgrzymka do Ujazdu.
Przetrwała ona do roku do 1927 r. W tym bowiem roku ksiądz Hrabowsky polecił,
że ze względu na mającą rozpocząć się budowę kościoła każdy grosz jest
potrzebny w parafii. A więc wydatki na orkiestrę i pozostawione pieniądze w
Ujeździe przydadzą się na własny kościół[xlii].
Po raz pierwszy od dziesięciu lat nie odbyła się i nie wskrzeszono jej już
nigdy, tym bardziej, że była to polska pielgrzymka.
3. W dniu św. Anny - 26 lipca - niemiecka pielgrzymka na Górę św. Anny.
Nie była to samodzielna pielgrzymka lecz dołączano się do procesji idącej z
Koźla. Wyruszano o 4.3o.
4. Trzydniowa polska pielgrzymka na Górę św. Anny na uroczystość Podwyższenia
Krzyża św. w dniach od 13 do 15 września. Z powracającymi po zakończonych
uroczystościach pielgrzymami przychodził O. Franciszkanin, odbywała się
spowiedź całej parafii i obchodzono odpust Matki Bożej Bolesnej.
Rozróżnienie na polską czy niemiecką
pielgrzymkę należy rozumieć w ten sposób, ze w czasie pielgrzymki śpiewano
polskie lub niemieckie pieśni. Ale w obu
tych pielgrzymkach brali udział z obu grup językowych. Dopiero od roku
1932 śpiewano pieśni wyłącznie po niemiecku.
4.
ZWIĄZKI I STOWARZYSZENIA KOŚCIELNE
Już w
IV w. na wschodzie istniały stowarzyszenia liturgiczno - ascetyczne, które
pełniły funkcje charytatywne. W wieku VIII zaczęły funkcjonować zorganizowane
bractwa laików o celach religijno - społecznych także i na zachodzie. Obejmowały one z czasem wszystkie dziedziny
ówczesnego życia publicznego w Kościele i średniowiecznym społeczeństwie.
Poprzez okresy intensywnego rozwoju i zastojów
w wieku XIX i XX poczęły częściowo przekształcać się w zgromadzenia
zakonne, a także wypierane były one przez nowe formy organizacji religijnych
laikatu katolickiego. Powstawać poczęły różne stowarzyszenia i związki
katolickie.
Kodeks Prawa Kanonicznego dzieli
wszystkie zrzeszenia na trzy grupy: trzecie zakony, bractwa i związki pobożne.
Mówiąc o związkach religijnych trzymać się będę tego podziału.
a.
Trzeci zakon. W dniu 17 lutego 1918 r. O.Florian Gielnik, franciszkanin z Góry św. Anny poświęcając i
erygując Drogę Krzyżową w zastępczym kościele, założył trzeci zakon św.
Franciszka. Przyjął wówczas 33 osoby. W 1921 r. było już 47 tercjarzy. W latach
następnych liczba członków wzrastała, ale w życiu parafii nie odegrali oni
większej roli.
W 1932 r. ksiądz Maruska zakupił
figurę św. Franciszka i przy niej odbywały się nabożeństwa i zebrania trzeciego
zakonu. Każdego roku zamawiano 4 Msze św. za żywych członków oraz 2 Msze
św. za zmarłych członków trzeciego
zakonu.
W okresie po drugiej wojnie
światowej ksiądz proboszcz Piotr Stanoszek próbował ożywić ruch tercjarski, ale
mimo, że w 1963 przyjętych zostało 29 osób, w 1964 - 7, 1965 - 2 i 1973 - 5, to
jednak większość z nich nie złożyła profesji[xliii]. Wydaje
się, że małe oddziaływanie trzeciego zakonu na wspólnotę parafialną w Kłodnicy
jest objawem postrzeganym także i w wielu innych parafiach i chyba jest
przejawem kryzysu tercjarskiego. Idea, mimo że sama w sobie jest piękna, to
jednak w czasach obecnych wymaga jakiegoś przepracowania i dostosowania do
współczesnych czasów związać ją należy z apostolatem laikatu.
b.
Sodalicja Mariańska. W grudniu 1918 r. biskup wrocławski erygował[xliv]
Sodalicję Matek Chrześcijańskich, mianując lokalistą dyrektorem. Pismem z dnia
14 stycznia 1919 r. tęże Sodalicję pod wezwaniem N.M.P. i Matki Bolesnej włączono
do Prima Primaria w Ratysbonie. W dwa lata później liczba członków wzrosła do
150 osób, a w następnym do 170[xlv].
1.Natomiast Kongregacja Mariańska Dziewcząt pod
wezwaniem Matki Boskiej Niepokalanej i św. Łucji została kanonicznie erygowana
w dniu 13 grudnia 1927 r.[xlvi]
i włączona do Prima Primaria w Rzymie dnia 2 stycznia 1928 r. Ze sprawozdania
przesłanego do Diecezjalnego Związku Młodzieży żeńskiej we Wrocławiu
dowiadujemy się, że w lutym 1928 r. gromadziła ona w swych szeregach 122 osoby
między 14 a 21 rokiem życia i 12 osób powyżej 21 r. życia[xlvii].
W 1947 r. do Sodalicji Mariańskiej należało 70 dziewcząt. Całość Sadalicji
Dziwcząt podzielona była na trzy grupy funkcyjne: kolektorki - troska o
fundusze na rzecz kościoła, pomocnice Caritasu i członkinie chóru kościelnego.
c.
Katolicki Związek Mężczyzn i Młodzieńców. Jeszcze w roku 1911,
ubiegając się o zezwolenie na budowę kościoła, Komitet Budowy Kościoła w liście
do kardynała Koppa donosi, że istnieje tu Katolicki Związek Mężczyzn i
Młodzieńców, oraz że liczy on 120 członków[xlviii].
W dziewięć lat później związek ten, z siedziba w Berlinie, liczył tylko 50
członków[xlix],
a w roku następnym już tylko 40.
d.
Związki misyjne. Według tego samego wykazu w styczniu 1920 r.
były tu dwa związki o charakterze misyjnym: dla dzieci "Dzieciątka
Jezus", liczący 250 członków, oraz dla dorosłych - św. Franciszka
Ksawerego ze 100 członkami. Oba te związki miały charakter diecezjalny. W 1921
r. liczba członków Stowarzyszenia Dzieciątka Jezus wzrosła do 400, natomiast
św. Franciszka Ksawerego zmalała do 50 członków.
e.
Stowarzyszenie św. Cecylii. W 1921 r. za staraniem księdza
Richtera powstaje Stowarzyszenie św. Cecylii składające się głównie z dzieci i
młodzieży. Celem jego była troska o śpiew w czasie nabożeństw i różnych
uroczystości. Liczył on wówczas 80 członków. Rozwój swój, nie tyle ilościowy,
ale przede wszystkim co do jakości wykonywanych pieśni osiągnęło to
stowarzyszenie za czasów księdza Maruski, który jako utalentowany muzyk zwracał
szczególną uwagę na dobre wykonanie pieśni.
f.
Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży. Rok 1930 przyniósł Kłodnicy powstanie i zorganizowanie się
Katolickiego Związku Łodziarzy. Zawdzięczać to należy nie tylko odgórnym
tendencjom, ale i inicjatywie mieszkańców parafii, zwłaszcza hotelarza Eckerta z Portu i karczmarza Lazara również z Port, którzy mieli nie tylko religijny cel
przed oczyma, ale użyczając swoich lokali czerpali też stąd dochody. O
znaczeniu i działalności tego związku mówić będę omawiając duszpasterstwo
Łodziarzy.
g.
Żywy Różaniec. Obok wyżej wymienionych związków przy kłodnickim
kościele był tez Żywy Różaniec. Zorganizował go w 1919 roku ks. Richter. W 1920
r. było tu 45 Róż, a w rok później już 47. W roku 1944 składał się on z 9 Róż
męskich, 12 dziewczęcych i 38 Róż niewiast. Razem 59 Róż[l].
Oprócz tych zrzeszeń o wybitnie
religijnym charakterze istniały również w Kłodnicy i inne związki o
politycznych czy społecznych celach. Do nich należy Związek Kombatantów (Kriegesverein), od roku 1882 Straż Pożarna, od 1892 r. Związek Sportowy (Der Spiel-und-Eislauf-Verein),
oraz związek o celach patriotycznych
(Die Gemeinnützge Heinstäten - Genossenschaft)[li].
Ale nie miejsce tu na ich omawianie.
5.
OPIEKA NAD CHORYMI
Religijność wyrażająca się tylko
udziałem we Mszy św. czy misjach, w pielgrzymkach czy w przynależności do
katolickich związków nie jest jeszcze religijnością autentyczną, o ile nie
objawia się w czynach, w dostosowaniu codziennego życia do wymogów Ewangelii. Z
Ewangelii wynika, że troska o chorych i potrzebujących jest miernikiem miłości
i autentycznej religijności. Jak więc wyglądała religijność kłodniczan
wyrażająca się w opiece nad chorymi i w działalności charytatywnej.
Dla opieki nad chorymi już w 1911
roku chciano sprowadził siostry zakonne i pobudować dla nich dom. Jednakże nie
doszło do tego głównie dlatego, że wszelkie wysiłki kierowano na przygotowanie
się do budowy kościoła. Dopiero w 1914 r. gmina oddała siostrom jednorodzinny
dom do dyspozycji. Był to niewielki dom, parterowy z dwoma pokoikami na
poddaszu. Położony był koło szkoły. W podwórzu był drewniany budynek, który
miał służyć za przedszkole. W tym ofiarowanym przez gminę domu zamieszkały
cztery siostry Elżbietanki. Do ich sprowadzenia do Kłodnicy przyczynił się
ksiądz radca Kollar, proboszcz z koźla.
Siostry miały za zadanie prowadzić przedszkole, a w okresie zimowym
organizował dla dziewcząt kursy gospodarstwa domowego. Przede wszystkim jednak
do zadań sióstr była opieka nad chorymi. Od 1918 roku siostry też troszczyły
się o estetykę wnętrza kościoła zastępczego.
Jedna z sióstr, a od 1930 r. dwie,
miały na stałe powierzoną opiekę nad chorymi. Przemierzały, jak we wielu innych
parafiach śląskich, wioskę i to kilkakrotnie każdego dnia, niosąc lekarstwa i z
posługę. Z wielką życzliwością, sympatią, ciesząc się uznaniem mieszkańców, pracowały tu przez lat 27.
Jednakże z chwilą powstania Gminnego
Ośrodka Pielęgniarskiego[lii]
na horyzoncie jawić się poczęły zwiastuny trudności i zmian. Początkowo między
siostrami a pielęgniarkami ze stacji gminnej istniała współpraca, następnie
konkurencja, aż wreszcie w 1941 r. ze strony gminy poczęto stwarzać trudności
siostrom pracującym w przedszkolu[liii].
Decydującym ciosem było zarządzenie
z dnia 31 marca 1941 r. W piśmie tym naczelnik gminy w Kłodnicy, jako
zwierzchnik policji, powołując się na porozumienie z 1938 r. zawarte pomiędzy
Niemieckim Związkiem Caritas z jednej strony a NSV[liv]
z drugi, stwierdza iż postanowionym tam zostało, że w jednej miejscowości może
działać tylko jedna organizacja zajmująca się pielęgnacją chorych. Ponieważ w
Kłodnicy opiekę nad chorymi sprawuje NSV zatem z dniem 31 marca 1941 r. ustaje
opieka sióstr nad chorymi. Przejmuje ją całkowicie NSV z dniem 1 kwietnia 1941.
Za każdorazowe naruszenie przez siostry tego zarządzenia ściągana będzie
grzywna w wysokości 50 Marek.
Ponieważ pismo to dopuszczało
odwołanie, kurator sióstr ks. Józef
Kramer z Wrocławia złożył je u
Landrata w Koźlu[lv]. Odpowiedź
na to odwołanie nie zmieniła stanu rzeczy[lvi].
Interweniował też w tej sprawie w Urzędzie Opieki Społecznej w Katowicach
Diecezjalny Dyrektor Caritas z Opola Nitsche. Jego interwencja przyniosła
tylko ten skutek, że siostry uzyskały możliwość pracy wśród chorych, ale tylko
wówczas jeśli będą należały do miejscowego NSV[lvii].
W cztery tygodnie później tenże sam
Urząd Opieki Społecznej w Katowicach[lviii]
stwierdził, że ponieważ siostry Elżbietanki w swojej działalności w Kłodnicy są
niespokojne, nie mogą więc być dopuszczone do opieki nad chorymi. Ponadto aby
nie stwarzać dalszych trudności najlepszą rzeczą będzie jeśli całkowicie
opuszczą tę miejscowość. Z korespondencji tej wynika chyba nie dwuznacznie, że
dla oficjalnych czynników działalność Sióstr była solą w oku. Widocznie miały
one duży wpływ i oddziaływały w duchu chrześcijańskim kształtując przekonania
wiernych.
Wydaje się, że lepszego świadectwa
dla pracy Sióstr czynniki rządzące nie mogły wydać. Nie mogły też dać lepszej
pochwały.
Opieka nad chorymi to nie tylko
opieka pielęgniarska, którą zapewniały Siostry Elżbietanki, ale także i opieka
duszpasterska, zaspakajanie ich potrzeb religijnych: odwiedziny chorych,
administrowanie sakramentów św. - Komunii, Wiatyku i Namaszczenia. W latach
1918 - 1929 duszpasterz odwiedzał chorych jedynie gdy trzeba było
"zaopatrzyć" dla udzielenia Wiatyku i Sakramenty Chorych. Wynika to z tego iż liczba odwiedzin chorych
niewiele przekracza liczbę zgonów (zaledwie o kilka). Jednakże zauważyć należy,
że wierni w porę wzywali kapłana, skoro tylko w jednam przypadku zaznaczono, że
"tylko z ostatnim namaszczeniem"[lix].
Począwszy od roku 1929 odwiedzano
chorych częściej, mianowicie regularnie każdego roku przed Wielkanocą, Bożym
Narodzeniem i uroczystością Wszystkich Świętych, a także na wezwanie. Od roku
1936 każdego miesiąca. Toteż w ciągu roku odwiedzano 200 - 300 osób, a nawet w
1936 r. - 312 osób[lx]
Niewątpliwie miesięczne odwiedzanie
chorych ze spowiedzią i Komunią św. przyczyniło się do tego, iż do rzadkości
należał przypadek zgonu bez sakramentów świętych. A i to chodziło wówczas o nagłą śmierć. Niewątpliwie dużą zasługę
miały tu siostry, które odwiedzały chorych każdego dnia. Tak np. w roku 1931
udzieliły pierwszej pomocy w 350 przypadkach, czuwały przy chorych 101 nocy,
pielęgnowały 859 chorych[lxi].
Jasną jest więc rzeczą, że tak aktywna
działalność Sióstr wśród miejscowej ludności wspomagała i torowała drogę
kapłanowi i była przedłużeniem i kontynuacją duchowej opieki nad chorymi.
Zauważyć też należy, że liczba
odwiedzin chorych z posługą kapłańską wyraźnie wzrasta po pierwszych misjach,
to jest po roku 1930. Świadczy to więc o ich skuteczności, o tym, że ożywienie
ducha religijnego wyraziło się nie tylko w ilości Komunii św., ale i w
zainteresowaniu się i trosce o chorych i cierpiących.
6.
DZIEŁALNOŚĆ CHARYTATYWNA
Opis sądu ostatecznego i utożsamienie
się Chrystusa z potrzebującymi wskazują na to iż działalność charytatywna to
niezwykle ważny odcinek pracy duszpasterskiej. Jest bowiem obok głoszenia słowa
i szafowania sakramentów podstawowym zadaniem Kościoła. Chrystusowe słowa
"Biednych zawsze będziecie mieli wśród was" sprawdzaj_ się przez
wieki, toteż Kościół zawsze zajmował się nimi i opiekował widząc w nich
potrzebującego Chrystusa. Każda parafia ma wśród swoich wiernych potrzebujących
i biednych, którymi trzeba się zająć i otoczyć ich opieką.
W pierwszych latach po pierwszej
wojnie światowej tworząca się dopiero jednostka administracji kościelnej nie
była w stanie otoczyć opieką w dostatecznym wymiarze wszystkich, którzy tego
potrzebowali. Na tym odcinku Siostry Elżbietanki w dużej mierze wyręczały
kurację. W miarę upływu lat coraz bardziej parafia współdziałała z Siostrami. W
latach dwudziestych, mianowicie w roku 1924 ze stałej opieki i pomocy ze strony
parafii korzystało pięć osób, a z dorywczej ( pomoc w odzieży i żywności) około
190 osób. Na cele pomocy potrzebującym wydano w tym roku 910 Marek.
W latach dwudziestych rozwija się
diecezjalny Związek Caritas. W 1931 r. w parafii Kłodnica dwie osoby stale
zajmowały się akcją miłosierdzia. Odwiedziły one 124 rodziny, przyjęły 83
zgłoszenia o pomoc i zaspokojono ich potrzeby, codziennie udzielano 3 posiłki
darmowe, 346 osób skorzystało z doraźnej pomocy, a 190 otrzymywało stałe
zapomogi. Z okazji świąt rozdano 250 paczek żywnościowych, rozdano 284 kg
chleba, 700 litrów mleka, 400 kg ziemniaków, 84 osoby otrzymały odzież, czworo
dzieci pierwszokomunijnych całkowite wyposażenie[lxii].
W 1937 roku Caritas parafialny liczył 28 członków i udzielał stałej zapomogi i
środków żywnościowych 150 osobom, ale już w roku następnym zauważyć dało się
tendencją gminy do przejmowania inicjatywy w tej dziedzinie. Nastąpiło to w
roku 1938. Nie mniej jednak, jak wynika z notatek księdza Maruski[lxiii],
ludność nie była obojętna na potrzeby sąsiadów, korzystano nie tylko z działalności
instytucji państwowych. Ale też wzajemnie pomagano sobie. Dało się to zauważyć
szczególnie w czasie wojny i w chętnym przyjmowaniu do swych domostw tych,
którzy na skutek bombardowania znaleźli się bez dachu nad głową.
Po ustaniu działań wojennych, w
okresie kolędy 1945/46 ówczesny proboszcz zauważył nie tylko biedę, ale wprost
nędzę u wielu i opłakany stan chorych oraz brak najpotrzebniejszych rzeczy[lxiv].
Apelował więc do wiernych o zgłaszanie tych najbardziej potrzebujących i z
wielką gorliwością organizował pomoc zarówno w żywności jak i w odzieży.
7.
OPIEKA DUCHOWA NA ŁODZIARZAMI.
W miarę jak wzrastał ruch towarowy
na Kanale Kłodnickim wzrastała też liczba zatrudnionych zarówno w porcie jak i
n barkach. Zwłaszcza ci ostatni, ze względu na ciągłe przebywanie na barkach od
maja do listopada, bardzo często z całymi rodzinami, wymagali szczególniejszej
troski duszpasterskiej. Toteż już w 1908 roku Łodziarzami protestanckimi zajęła
się ewangelicka parafia w Koźlu posyłając tam pastora, a w roku następnym la
dzieci protestanckich otworzono tu szkołę i świetlicę - przytułek (Schfferheim)[lxv].
Łodziarzami katolickimi nikt specjalnie się nie zajmował. Dopiero w 1911 r.
kapelan Sióstr Elżbietanek w Koźlu, a następnie z Portu, gdzie z inicjatywy
Fabryki Papieru i Celulozy w Porcie, ale na terenie należącym do parafii
kozielskiej, osadzono Siostry Elżbietanki dla prowadzenia przedszkola dla
dzieci pracowników tej fabryki. W 1925 r. utworzono tam kaplicę, z której
korzystali mieszkańcy Portu oraz łodziarze.
Mimo zabiegów zarówno duszpasterza z
Kłodnicy, jak i co bardziej aktywnych osób świeckich, opieka duchowna nad tą
grupą wiernych nie była zorganizowana. Dopiero
1929 rok przynosi pierwsze zwiastuny katolickiej opieki nad łodziarzami.
Inicjatywa spoczywała przede wszystkim w rękach ludzi świeckich, stąd też i ta
opieka miała zakres bardzo ograniczony i nie wykraczała poza ramy charytatywne. Tę działalność można
streścić w trzech punktach[lxvi]:
a)
Ogłaszanie nabożeństw w Koźlu i Kłodnicy poprzez wywieszanie odpowiednich afiszów w gablotkach czy też
tablicach ogłoszeń na ten cel przygotowanych,
a także informowanie o terminach nabożeństw wzdłuż trasy na Odrze aż do
Szczecina.
b) Kolportowanie wśród łodziarzy katolickich pism
niedzielnych (Sonntagsblätte).
c) Wprowadzenie godzin przyjęć w
których zainteresowani mogą zasięgnąć informacji
w sprawach podatkowych, wypadkowych, reklamacyjnych itp.
Przy nieszczęśliwych wypadkach, w
miarę możliwości związek ten troszczył się o finansowe wspieranie
potrzebujących. Zamiarem inicjatorów tej działalności było aby działalność ta
była duchem charytatywnym i sięgała wszędzie tam, gdzie jakaś akcja katolicka
jest możliwa.
Ten charakter wybitnie charytatywny
był w pełni uzasadniony. Sytuacja materialna tych ludzi była bardzo ciężka.
Dowiadujemy się o niej z listu proboszcza do nadprezydenta Rejencji w Opolu.
Pisze on tam m. i., że wielka jest bieda samych łodziarzy, są bowiem wśród nich
tacy, którzy nie mogą przyjść do kościoła, gdyż nie mają się w co ubrać - ich
odzienie jest tak biedne, że nie możemy tego od nich wymagać. Aż żal ściska serce jak w niektórych rodzinach
wygląda życie dzieci[lxvii].
Pierwszymi pionierami tej
działalności[lxviii] byli,
obok proboszcza, nadliśniczy z Kłodnicy Glatzel
i ojciec dwóch księży Jończyk. W następnych latach bardzo
aktywnym okazał się restaurator z Portu Lazar.
15 maja 1930 r. powstaje Stowarzyszenie Łodziarzy (Katholische Schifferverein). Było to
raczej towarzystwo przyjaciół łodziarzy, bo wśród 59 członków nie było ani
jednego zwykłego łodziarza[lxix].
Owszem byli bosmani, kapitanowie barek, właściciele barek czy firm
przewozowych, nauczyciele, ludzie nie związani z portem i łodziarzami jak
naczelnik poczty, ksiądz dziekan Wontrubka i inni. Na pierwsze posiedzenie
Katolickiego Stowarzyszenia łodzirzy zaproszonym został dyrektor Caritasu we
Wrocławiu prałat Lange[lxx].
W tym okresie problemem było
zdobycie odpowiedniego dla tych celów lokalu. Udostępniony przez hotelarza w
Koźlu – Porcie, Eckerta, pokój nie
spełniał swego zadania, podobnie jak i pierwsze lokum udostępnione przez Lazara.
Miały one charakter tymczasowy. Jednakże dzięki moralnemu i finansowemu
poparciu kardynała Bertrama w październiku 1932 r. została otwarta świetlica
(Heim) dla katolickich łodziarzy. Za pośrednictwem diecezjalnego referenta dla
opieki nad łodziarzami, byłego proboszcza w Koźlu i późniejszego biskupa
sufragana we Wrocławiu, kanonika Ferche,
kardynał przyczynił się swą dotacją do skromnego, ale wystarczającego,
wyposażenia tego lokalu. Jednakże środki finansowe na ten cel przeznaczone,
były mniej niż skromne, po prostu niewystarczające, dlatego zwrócono się do
Rejencji w Opolu prosząc, aby ciężką, ale bezwarunkowo potrzebną pracę opieki
nad ładziarzami poprzedzić odpowiednią sumą[lxxi].
W tym okresie istnienie tego
przytułku - świetlicy było szczególnie konieczne i na czasie ze względu na
przeżywany kryzys gospodarczy. Zdarzało się, że nieraz setki barek oczekiwało na załadunek lub
rozładunek, a łodziarze włóczyli się bez celu i często po knajpach
przesiadywali. Świetlica - przytułek był najlepszym sposobem opieki nad nimi. Z
czasem zaś, gdy nastąpiło ożywienie gospodarcze, zauważyć było można malejące
znaczenie tego przytułku. łodziarze wówczas nie mieli czasu uczęszczać tam, bo
po przybyciu do portu barki ich zaraz były rozładowywane i załadowywane, tak że
mogli płynąc dalej, co najwyżej w niedzielę bywali w swych domach. Już w 1936
r. przytułek byłby wcale niewykorzystany, gdyby nie właściciel restauracji w
Porcie - Lazar. Utrzymywał on osobisty kontakt z wieloma łodziarzami. Jeżeli w
okresie poprzednim z przytułku korzystało 400 osób, to w styczniu 1937 r.
doszło do tego, że trzeba było
przytułek zamknąć ze względu na małą liczbę korzystających z niego, gdyż
wydatki na jego utrzymanie nie stały w proporcji do stopnia wykorzystania go[lxxii].
Uważano, ze nieuczciwym było by pobieranie z kasy diecezjalnego Caritasu sumy 3.000 Marek na rzecz przytułku, który
na skutek zmienionych warunków zamierzonego celu nie osiągać. Drugim powodem
zamknięcia przytułku było wynajęcie przez właściciela - Lazara -lokalu,
używanego do tej pory na przytułek, komu innemu. Zaś lokal zastępczy, który
Lazar proponował, nie nadawał się do tego celu.
Począwszy od stycznia 1937 r.
kontakt Lazara z lodziarzami, w latach poprzednich przyczyniający się do rozwoju
przytułku, teraz ograniczał się do spraw
czysto osobistych i zawodowych, a nie szedł już w kierunku opieki
duchowej nad nimi. Z tego też powodu ksiądz Maruska zwolnił go z funkcji
prezesa. Powołane zostało czteroosobowe prezydium w składzie: Husche, Schmolka, Modler i ksiądz Maruska.
wyżej wymienieni trzej panowie wykazywali troskę o łodziarzy, utrzymywali
kontakt z proboszczem i przy każdej nadarzającej się okazji np. dłuższego
postoju w porcie, usiłowali skontaktować swych podopiecznych z proboszczem[lxxiii].
Ograniczono się teraz do
rozprowadzenia 50 egzemplarzy "Nikolausblatt" - pisma przeznaczonego
dla łodziarzy, kontaktów z proboszczami przystani na Odrze w Obrowcu, Otmęcie,
Krapkowicach, Rogowie, Dobrzeniu Wielkim, w sprawach uczestniczenia ich we Mszy
św., oraz osobistych kontaktów z łodziarzami - najczęściej w czasie kolędy.
Stan taki przetrwał do drugiej wojny światowej.
Ze sprawozdania ze stanu opieki nad
łodziarzami[lxxiv],
dowiadujemy się, że aby uczestniczyć we Mszy św. w czasie postoju w porcie
starsi łodziarze wykorzystywali każdą okazję, natomiast młodsi wykazywali dużą
oziębłość. Do sakramentów zaś przystępują bardzo rzadko. Dzieci ich są zadbane
pod względem religijnym i regularnie przychodzą na lekcje religii.
8.
DUCHOWIEŃSTWO
a)
Proboszczowie. Kłodnica
przez całe wieki należała do parafii kozielskiej i obsługiwali ją duchowni z
Koźla. Z chwilą gdy po dwudziestu latach starania, warunki sprzyjały ku temu
aby utworzyć samodzielną jednostkę administracyjną, Kuria Biskupia we Wrocławiu
pismem Nr 17831 z dnia 17 grudnia 1917 r. mianowała Księdza Ignacego Richtera pierwszym duszpasterzem w Kłodnicy.
1.KSIĄDZ IGNACY RICHTER urodził się
21 lipca 1879 r. w Kolonii Siedlec w parafii Ostropa koło Gliwic. Gimnazjum
ukończył w Gliwicach, a studia teologiczne we Wrocławiu. Święcenia kapłańskie
przyjął we Wrocławiu w dniu 17 czerwca 1909 r. Do roku 1914 pracował w
Gliwicach w parafii św. Bartłomieja. W latach 1914 - 1916 w Sławięcicach. W
1916 roku mianowany został pierwszym wikariuszem w Koźlu, a następnie oddelegowany
został przez władze diecezjalne do Kłodnicy.
Początkowo mieszkał w prywatnym domu. Dopiero w 1920 r. przeniósł się do
budynku nowo przystosowanego na plebanie. Budynek ten kupiono za 20.000 Marek
od Marianny Drost. Z powodu inflacji i utraty nazbieranych pieniędzy na budowę
kościoła, zraził się do parafian, którzy wiele przykrości z tego powodu mu
czyli. Bał się też przystąpić do budowy kościoła i wątpił w możliwość tego przedsięwzięcia. Dlatego dekretem z dnia 6
grudnia 1927 r. przeniesionym został do
Rotenburga (Górne Łużyce). Od 30 marca 1932 r. był proboszczem w Chocianowicach
koło Kluczborka. Zmarł w rodzinnej miejscowości 14 lutego 1941 r. Pogrzebany
jest na cmentarzu w Ostropie.
2. KSIĄDZ ALFRED HRABOWSKY był
następcą księdza Ignacego Richtera i drugim z kolei duszpasterzem w Klodnicy.
urodził się w Mysłowicach koło Katowic 23 lipca 1889 r. Studia teologiczne
odbywał we Wrocławiu. Na kapłana wyświęcony 22 czerwca 1919 r. Jaku student
powołany do służby wojskowej w czasie pierwszej wojny światowej. Pismem z dnia
22 października 1929 r[lxxv].
został odwołany z dotychczasowych obowiązków starszego wikariusz przy kościele
św. Krzyża w Opolu i skierowany na stanowisko kuratusa w Kłodnicy z
równoczesnym mandatem zbudowania kościoła w przeciągu pięciu lat. O jego
zabiegach, pracy i dziele dokonanym w rekordowo krótkim czasie mówiłem już
wyżej, dlatego tu ten okres jego życia pominę. Po wybudowaniu kościoła w
ciągu ośmiu miesięcy, władza
diecezjalna przenosi go do Bytomia do parafii Matki Bożej, gdzie budowano
podówczas kościół, a proboszcz ksiądz Niesłony, był schorowany i w podeszłym
wieku. W grudniu 1930 r. przenosi się do Bytomia. W listopadzie 1937 r. zostaje
dziekanem dekanatu bytomskiego, a następnie wiceprezesem diecezjalnego Związku
Kupców Katolickich. W sierpniu i wrześniu 1938 r. odmówił wydania sztandarów
polskich związków religijnych, mimo iż poprzednio zaprzestał używania tego
języka na zebraniach tychże związków. Za odmowę wydania tych sztandarów
odnotowany został w tajnych aktach gestapo[lxxvi].
W 1945 r. po zajęciu Bytomia przez wojska radzieckie, jako dziekan bytomski
interweniował o zezwolenie na Msze św. w języku niemieckim dla Niemców. Wkrótce
jednak musiał opuścić Bytom[lxxvii].
Przebywał przez pewien czas we Wrocławiu u sióstr, chcąc przeczekać niepewny
dla niego okres czasu i wracać do Bytomia, ale Administrator Apostolski ks.dr Bolesław Kominek odradzał mu ten
powrót. Na wiosną 1946 r. wyjechał do Niemiec. Osiadł w Liesen - Hallenberg w
archidiecezji Paderborn. Tam też w dniu 6 kwietnia 1954 r. odszedł po nagrodę
do Pana[lxxviii].
3. KSIĄDZ JÓZEF MARUSKA. Na miejsce
przeniesionego do Bytomia księdza Hrabowsky'ego jako kuratus w Kłodnicy został
przez władze diecezjalne mianowany w dniu 12 listopada 1930 r. dotychczasowy
wikariusz przy kościele N. M. Panny w Bytomiu ksiądz Józef Maruska[lxxix].
Urodził się w Oleśnie Śl. 23 lutego 1894 r. W 1914 r. powołany do wojska i
uczestniczył w walkach na Prusach Wschodnich. Nabawiwszy się choroby serca
zwolnionym został z wojska. Wrócił do Wrocławia i kontynuował studia teologiczne. Ukończył je w 1919 r. i 22
czerwca tegoż roku przyjął święcenia kapłańskie. Już w gimnazjum okazał
zdolności do sztuk pięknych, zwłaszcza muzyki, rysunków i malarstwa.
Uzdolnienia te rozwijał pracując jako wikariusz w Berlinie, Kostrzyniu, Zabrzu
i Bytomiu.
W dniu 3 grudnia odbyło się
uroczyste wprowadzenie go na urząd kuratusa w Kłodnicy. Po zapoznaniu się z sytuacją zauważył tak dobre jak i złe
strony nowej placówki - rozbudzoną misjami gorliwość religijną i ofiarność, ale
nie uszły jego uwadze powierzchowność i
bark poszanowania cudzej własności, kradzieże kieszonkowe wśród dzieci i
włamania. Pracą swą rozpoczął od zorganizowania nabożeństw pasyjnych, majowych
i różańcowych, był bowiem gorącym czcicielem Matki Bożej. Zorganizował również
chór kościelny, wydał drukiem śpiewnik kościelny przez siebie opracowany, czym
ściągał coraz liczniejsze grono chórzystów[lxxx].
Życie religijne zostało ożywione. W parafii zakwitły powołania kapłańskie.
Przejęte długi kościelne szybko
zostały spłacone, dzięki energicznym posunięciom kuratusa. Potem przyszło
malowanie kościoła, którego podjął się sam ksiądz Maruska, spędzając na
rusztowaniu trzy lata (1931-34), zaoszczędzając parafii wiele wydatków.
Pozostawił po sobie dzieła, które przetrwały, mimo zniszczeń wojennych, ad do
lat osiemdziesiątych.
Ksiądz Maruska był też doskonałym
muzykiem, dyrygentem, znał się na budowie organów i sam dawał piękne koncerty
organowe. Toteż szybko po wymalowaniu
kościoła pod jego nadzorem, stałą kontrolą i według jego dyspozycji
firma Rügera z Krnowa zbudowała jeden z najpiękniejszych organów na
Opolszczyźnie. tu w Kłodnicy powstały jego okolicznościowe kompozycje muzyczne:
msz, litania, nieszpory niemieckie i
wiele innych. Niestety czasy nie sprzyjały wydaniu ich drukiem. W czasie frontu
i późniejszym okresie wszystko zostało zniszczone. Wielkim powodzeniem wśród
wiernych i to nie tylko z Kłodnicy, ale i z całej okolicy, cieszyły się
nabożeństwa przy żłóbku w czasie których ksiądz Maruska wykonywał Oratorium
Fidelisa Müllera.
Ukoronowaniem wystroju wnętrza
kościoła był ołtarz główny, wykonany przez artystów monachijskich Schreinera i
Killera w 1942 r. na podbudowie ze sztukatoryjnego marmuru na tle krzyża pieta,
a wokół tej Bolesnej Matki Jezusowej przedstawiciele różnych stanów jakby
zgrupowanie wszelkich ludzkich cierpień wokół Matki Boleściwej.
W okresie drugiej wojny światowej
ksiądz Maruska uchodził za nieustraszonego mówcę, toteż przez nazistów był
jednam z najbardziej znienawidzonych proboszczów w kozielskiem. Szereg razy był
na przesłuchaniach na gestapo. Jesienią 1944 r. wezwano go na przesłuchanie do
komendy gestapo w Opolu, ale "przesłuchanie nie udało się", tym
bardziej, że członkowie Rady Gminnej jak jeden mąż stawili się w obronie
proboszcza. Trudno zrozumieć dlaczego
mimo iż był nielubiany i zwalczany, nigdy go nie uwięziono. Po nalocie w
dniu 17 grudnia 1944 r. i dramatycznym pogrzebie ofiar tego nalotu odważył się
pojąć do Kreisleitera w Koźlu by się z nim rozmówić. Rozmowa była ostra i
stanowcza - jak to było w zwyczaju proboszcza. Kreisleiter miał się
wypowiedzieć, że uważa księdza Maruskę za wroga numer 1, którego przy
najbliższej okazji należy się pozbyć, ale w rozmowie z proboszczem wyparł się
tego i pod słowem honoru zapewnił, że nigdy tego nie mówił. Cztery tygodnie po
tej rozmowie Rosjanie zbliżali się do Koźla, Kreisleiter w pośpiechu opuścił
miasto, ale jego wróg numer jeden pozostał i bardzo dzielnie z narażeniem życia
niósł pomoc rannym, a dla ludności cywilnej pozostającej w Kłodnicy, był wszystkim.
W dniu 15 marca 1945 r. gestapo dwukrotnie usiłowało aresztować proboszcza, ale
Opatrzność Boska czuwała nad nim i tak rozstawiła kulisy wydarzeń tego dnia, że
usiłowania ich nie udały się. Nasilenie strzelaniny na froncie kłodnickim
uniemożliwiało gestapowcom odnalezienie proboszcza. Pod koniec marca 1945 r.
wkroczyły wojska sowieckie i polskie oddziały. Znając postawę proboszcza w
stosunku do nazistów nawet komisarze sowieccy szanowali go. Z jednym z nich
zaprzyjaźnił się. wspomina w swych notatkach o kolędzie 1945/46, że zaprosił go
na kolację oficer radziecki i w czasie rozmowy okazało się, że jest on
katolikiem ze Stalingradu i że nawet był ministrantem. Rozmowa trwała do rana.
Podobną rozmowę miał z innym żołnierzem radzieckim, który w czasie frontu z
okopów na plebańskim ogrodzie widział pełne poświęcenia krzątanie się
proboszcza i niesienie pomocy rannym.
Ta przychylna postawa oficerów
sowieckich, a zwłaszcza, jak pisze ksiądz Maruska, przyjaźń z komisarzem
rezydującym w Kędzierzynie, pozwalała mu niejednokrotnie interweniował w
sprawach swoich parafian i nieść im pomoc. Nie obeszło się i bez przykrych
incydentów. Zdarzały się napady i na plebanię. Trzeba było zachować zimną krew
i pewność siebie, a nawet nieraz szorstko „sprzezywać” i powołać się na
komisarza w Kędzierzynie.
Przyszedł jednak moment kiedy
zabrano mu rzeczy osobiste, meble i fortepian. Nie pomogły skargi ani w
komendzie wojennej, ani w Katowicach. Było to w listopadzie 1946 r. Szczególnie
bolał nad stratą fortepianu.
Jak za czasów niemieckich tak i
teraz przez swą postawę bezkompromisową i stanowczą stawał się coraz bardziej
niewygodny władzy lokalnej. A kiedy zarządzono usunięcie figury żołnierza z
grupy figur otaczających na ołtarzu Pietę,
mimo polecenia Administracji Apostolskiej w Opolu, nie uczynił tego.
Tłumaczył się, że nie jest to figura żołnierza niemieckiego, ale symbol
wszystkich cierpiących z powodu wojny.
Każda rodzina bowiem w jego parafii miała kogoś na froncie. Przeczuwając, że
przyjdą represje i że może się znaleźć - jak mówił - "w lagrze" pokryjomu usunął się z Kłodnicy i w marcu
1949 r. dotarł do RFN.
W dniu 22 czerwca 1969 r. obchodził
złoty jubileusz kapłaństwa. Z tej okazji "Coseller Heimatsblatt"
poświęcił mu wiele miejsca. Chorował już wówczas bardzo na reumatyzm. we
wrześniu tego 1969 roku zmarł. Przy końcu życia Bóg doświadczył go kalectwem -
paraliżem rąk[lxxxi].
4. KSIĄDZ PIOTR KOWALCZYK. Dekretem z dnia 23 lutego 1946 r.[lxxxii]
Administrator Apostolski w Opolu, po krótkim zastępstwie przez O. Rafała
Bekiesza, franciszkanina z Góry św. Anny, mianował wikariuszem substytutem w
Kłodnicy księdza Piotra Kowalczyka.
Urodził się on 20 czerwca 1883 r. w Hajdukach Wielkich koło Świętochłowic.
Gimnazjum ukończył w Chorzowie, a w latach 1907 - 1911 odbył studia filozoficzno
- teologiczne we Wrocławiu. Dnia 22 czerwca 1911 r. przyjął święcenia
kapłańskie z rąk księdza kardynała Koppa. Jako wikariusz pracował w Sycowie
(1911-12), w Michałkowicach (1912-13), Leśnicy (1913-16), Wielkich Hajdukach
(1916-18), Katowicach (1918-20). W kwietniu 1920 r. arcybiskup wrocławski
powierzył mu parafię Makoszyce - Marcinki. W 1926 r. parafia ta na mocy
konkordatu została przyłączona do archidiecezji poznańskiej. Ksiądz Kowalczyk
podzielił los swej parafii i został inkardynowany do archidiecezji poznańskiej.
W latach 1940- 44 administrował również dodatkowo parafią Kobyla Góra. tu
został przez konfratrów wybrany, a przez kurię zatwierdzony, wicedziekanem
dekantu ostrzeszowskiego.
Po wojnie wraca na Śląsk i dnia 23
lutego 1946 r. mianowanym zostaje substytutem parafii Kłodnica. Mimo podeszłego
wieku, liczył wówczas 62 lata, zabrał się bardzo gorliwie do pracy. Wojna
bowiem pozostawiła głębokie rany i spustoszenie. Remontuje dach kościelny i
wieżę, której hełm został zestrzelony, oraz lewą wieżyczkę boczną. Zakupił
dzwony, odmalował kościół, wyremontował plebanię, pobudował budynek
gospodarczy.
W uznaniu za jego pracę
duszpasterską i zabiegi w usuwaniu zniszczeń wojennych z okazji
czterdziestolecia święceń kapłańskich w 1951 r. otrzymał tytuł dziekana
honorowego. Przez dziewięć lat pracował sam. Na jego prośbę przydzielono mu
wikariusza. Został nim ksiądz Wilhelm Skorupa.
Ksiądz Kowalczyk chorował na serce.
Był krępej postawy, dość otyły. Przeczuwał, że śmierć przyjdzie nagle. I tak
się stało. W nocy 1 czerwca 1968 r. dosta_ wylewu krwi do mózgu, stracił
przytomność na kilka godzin. zaopatrzony sakramentami oddal duszę Bogu.
Pochowany jest na kłodnickim cmentarzu. Na miejsce wiecznego spoczynku
odprowadził go ksiądz biskup Franciszek Jop[lxxxiii]
5. KSIĄDZ JAKUB SOWA. Po
śmierci ks. Piotra Kowalczyka dekretem Kurii Biskupiej w Opolu proboszczem w
Kłodnicy został mianowany ksiądz Jakub
Sowa[lxxxiv].
Urodził się 29 marca 1892 r. w Baryszu pow. Buczacz w województwie
Tarnopolskim. Po ukończeniu gimnazjum w Buczaczu z ramienia księży Saletynów
studiuje filozofię i teologię w Insbruku, Rzymie, Fryburgu Szwajcarskim, które
uwieńczył stopniem licencjata za pracę w dziedzinie filozofii pt. Zagadnienia stawania się i bytu we
wszechświecie, ocenioną na summa cum laude. Za pracę tę Rada Wydziału
Teologicznego przy Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie przyznała mu tytuł
magistra teologii. Święcenia kapłańskie otrzymał we Fryburgu Szwajcarskim w
dniu 7 sierpnia 1921 r. Od 1919 do 1924 r. najpierw jako kleryk, a później jako
kapłan prowadził kółko oświatowe wśród uchodźctwa polskiego. Po powrocie do
kraju pracował jako katecheta i wikariusz kolejno w Stanisławowie, Kałuszu,
Jazłowcu. W 1934 r. zostaje administratorem parafii Byczkowce, a w 1938 r.
proboszczem parafii Pustomyty koło Lwowa, gdzie przebywał do 1945 r. Z tej
placówki, jak sam wspominał, w czasie wojny wspierał materialnymi datkami
lwowskie seminarium duchowne.
Po wojnie jako repatriant pracował
na Śląsku Opolskim pełniąc funkcje administratora w Rudziczce, Ścinawie,
Kopernikach, Rudzińcu Gliwickim oraz w Kłodnicy, gdzie doczekał się kresu swej
ziemskiej wędrówki.
Był mężem Bożym. Sumiennie i z
poświęceniem pracował na powierzonych mu placówkach. Zawsze życzliwy, gościnny
i wyrozumiały na błędy innych. W dowód uznania za swoją pracę otrzymał tytuł
dziekana honorowego.
W dniu 23 czerwca 1961 r. około
godziny 11.oo ksiądz Jakub Sowa opuścił grupę dzieci, z którymi zrzucał węgiel
do piwnicy i udał się by nieco odpocząć (chorował na serce). Ze snu tego więcej
się nie obudził. W dniu 26 czerwca 1961 r. ksiądz biskup Henryk Grzondziel,
sufragan opolski, odprawiwszy pontyfikalną Mszę św. odprowadził go na miejscowy
cmentarz[lxxxv].
6. KSIĄDZ PIOTR STANOSZEK. Po śmierci
księdza Jakuba Sowy i krótkim administrowaniem parafią przez ówczesnego
wikariusza księdza Kazimierza Drozda,
w dniu 8 sierpnia 1961 r. powołanym na proboszcza w Kłodnicy został ksiądz Piotr Stanoszek. Przyszedł na
świat 22 lipca 1892 r. w Rudnie, parafia Zimna Woda k. Lwowa. Był synem
kolejarza. Maturę złożył w 1912 r. i rozpoczął studia filozoficzno -
teologiczne. Wojna w 1914 roku przerwała je na cztery lata. Wraz z grupą 40
kleryków- pielęgniarzy w czasie wojny, zabrany został z Trembowli i wywieziony
na Sybir do Tomska. W 1916 r. ksiądz profesor Trzeciak z Akademii Teologicznej w Petersburgu sprowadził całą
grupę do Saratowa nad Wołgą i przydzielił im, również wywiezionego profesora
seminarium w Tarnowie księdza doktora Michała
Reca na kierownika (rektora) prywatnego seminarium, by przygotował całą tę
grupę do późniejszych egzaminów. Po powrocie z niewoli w dniu 12 kwietnia 1918
r. i złożonych egzaminach na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, z rąk
arcybiskupa Bilczewskiego przyjął święcenia kapłańskie w dniu 21 grudnia 1918
r. Tuż po świecenia w dniu 9 stycznia
1919 r. jako pielgrzym przybył po raz pierwszy na Jasną Górę, gdzie poznał O.
Piotra Markiewicza. Z powodu trudnej sytuacji politycznej i trwającego
powstania ukraińskiego, zmuszony był szuka miejsca swojej pierwszej pracy
duszpasterskiej poza diecezją lwowską. Dlatego z Jasnej Góry udał się do
Krakowa, a stamtąd - za namową O. Jana Roztworowskiego, Jezuity, udał się do
diecezji kieleckiej. Został skierowany do pracy najpierw w parafii Rrzeziny
koło Kielc, a później został wikariuszem parafii w Mstyczewie koło Jędrzejowa.
Do diecezji lwowskiej udało mu się powrócić w październiku 1919 r. Tu pracował
w Podhajcach ( 1919 - 1921), Złoczowie
(1921 - 1924) i Przemyślanach (1924 - 1945), gdzie przy boku 83 letniego
księdza Bilskiego był wikariuszem i katechetą.
Po wojnie osiadł w Strzelcach
Opolskich, pełniąc funkcję katechety i wikariusza. Przeszedł na emeryturę w
1958 r., ale gdy około 75 księży opuściło Opolszczyznę wyjeżdżając do Niemiec,
zgłosił się do pracy duszpasterskiej i posłany został "jako wielki
proboszcz Sciborzyc Małych". Parafia liczyła 500 dusz. Pracował tam przez trzy lata. 8 sierpnia
1961 r. przeniesiony został na proboszcza do Kłodnicy. Przed rozpoczęciem pracy
w parafii kłodnickiej udał się do Kłodzka do znajomych Sióstr Franciszkanek z
prośbą o przydzielenie którejś z sióstr, by modlitwą i pokutą upraszała
błogosławieństwo Boże. Przydzielono staruszkę - matkę Franciszkę, a następnie
bardzo cierpiącą siostrę Paschalisę.
Na okres jego pracy w Kłodnicy
wypada remont dachu na kościele - przekrycie nawy głównej, jak dawniej
dachówką, malowanie kościoła przez znanego na Opolszczyźnie Jana Maślankę z
Bielska, peregrynacja obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, Tysiąclecie Chrztu
Polski, ufundowanie nowych witraży, pieców w kościele, misje przeprowadzone
przez OO Werbistów. Nastąpiło w tym czasie widoczne ożywienie życia
religijnego. Gdy ukończył 75 rok życia prosił o zwolnienie go z obowiązków
proboszcza. Rezygnacja została przyjęta. W niedzielę misyjną roku 1967 podał
parafianom do wiadomości, że odchodzi i wstępuje do Paulinów. [lxxxvi] Do zakonu przyjmował go ówczesny Generał -O.
Jerzy Tomziński. 27 października 1967
r. rozpoczął kanoniczny nowicjat w Leśnej Podlaskiej. Po złożeniu ślubów pozostał w Leśnej, i pracował duszpastersko
w leśniańskiej parafii do 1970 r., kiedy to został przeniesiony do klasztoru
nowicjackiego w Leśniowie. W latach 1972 - 1976 przebywał na Jasnej Górze, po
czym został ponownie przeniesiony do Leśniowa.
Cały czas służył pomocą w
duszpasterstwie i w domu nowicjackim, jako spowiednik i nauczyciel łaciny i
greki. W ostatnich latach ze względu na słaby już wzrok i słuch zmuszony był
zrezygnować z nauczania. W Leśniowie doczekał się setnej rocznicy urodzin,
którą bardzo się cieszył i ogromnie przeżywał. W ostatnich miesiącach ze
względu na ostry klimat w Leśniowie przeniesiony został do klasztoru w
Wieruszowie, gdzie 16 maja 1996 r., w
uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, o godz. 5.oo odszedł do wieczności.
Jego miłość do Chrystusa, któremu
przez całe życie służył jako duszpasterz, do samego końca była urzekająca. Na
każdym kroku mówił i nauczał o Chrystusie. Ogromnie przeżywał zmiany
dokonywujące się na Wschodzie, zwłaszcza na Ukrainie, dokąd też dwukrotnie
podróżował mimo podeszłego wieku. Pragnął
raz jeszcze pojechać na Ukrainę by odbudować kościół w swojej dawnej
parafii i wiarę wśród parafian. Mocno angażował się w sprawę odzyskania
świątyni w Przemyślanach, gdzie przez wiele lat duszpasterzował. Zawsze promieniował radością i wspaniałym
poczuciem humoru. W zakonie był duszą nowicjackiej wspólnoty, pośród której
zawsze chętnie przebywał, przez którą był lubiany i jako człowiek i jako
nauczyciel.
7. KSIĄDZ FRANCISZEK SKIBA. Po
rezygnacji księdza Piotra Stanoszka z probostwa w Kłodnicy, mianowanym
został najpierw wikariuszem ekonomem[lxxxvii],
a następnie proboszczem[lxxxviii]
ksiądz Franciszek Skiba, dotychczasowy
administrator parafii Bąków koło Kluczborka. Urodził się on w Mszanie Górnej
koło Limanowej w dniu 17.08. 1931 r. Studia teologicze odbył w Nysie i w dniu
17.06. 1956 przyjął święcenia kapłańskie. W Kłodnicy pracował niespełna pięć
lat. Na skutek trudności w porozumieniu się z parafianami i wzajemnych
uprzedzeń został w dniu 14 czerwca 1972 r. przeniesiony na probostwo do
Kamienicy koło Paczkowa. Zmarł 24. 04. 1994 r.
8.KSIĄDZ HENRYK PAWLUK. Na miejsce
księdza Franciszka Skiby dekretem z dnia 14 czerwca 1972 r.[lxxxix]
mianowanym został administratorem parafii Kłodnica, a następnie proboszczem[xc],dotychczasowy
proboszcz parafii Gierałtowice i dziekan dekanatu Łańskiego - ksiądz Henryk Pawluk. Urodził się
1.01.1934 r. w Starym Siole k. Lwowa. Studia teologiczne odbył w Nysie i w dniu
22.06.1958r. w katedrze opolskiej przyjął święcenia z rąk Ordynariusza
Opolskiego księdza biskupa Franciszka Jopa. Po święceniach pracował w Niższym
Seminarium Duchownym w Gliwicach jako kierownik duchowny, a następnie w latach
1961-64 jako administrator parafii Turkowo, Branice (1964-67), administrator, a
następnie proboszcz parafii Gierałtowice (1967-72). W czasie jego pracy w
Kłodnicy przeprowadzono adaptację prezbiterium do wymogów odnowionej liturgii,
malowanie kościoła, remont organów, a także odprowadzenie wody deszczowej z
rynien do burzowej kanalizacji, wyłożono chodniki wokoło kościoła i założono
kwietniki przykościelne, a także ufundowano figurę św. Floriana. Dokonano także
kapitalnego remontu budynku plebanii oraz
piwnice przerobiono na salko katechetyczne, których brak dotkliwie był
odczuwany. W 1978 r. ze względu na chorująca matkę, na własną prośbę
przeniesiony został na proboszcza do Karchowic koło Pyskowic.
9. KSIĄDZ ZBIGNIEW KOWALSKI.
Dekretem z dnia 30 maja 1978r.[xci]
mianowanym został na proboszcza w Kłodnicy ksiądz Zbigniew Kowalski,
dotychczasowy proboszcz w Starym Koźlu. Urodził się 4.04.1931 r w Wierzchowisku
k Miechowa. studia teologiczne ukończył w Nysie i w 1956 r. przyjął święcenia
kapłańskie. Zmarł w dniu 27 listopada 1985 r.
10. KSIĄDZ EWALD KUDLEK. Po śmierci
księdza Zbigniewa Kowalskiego mianowany
proboszczem w Kłodnicy ksiądz Ewald Kudlek, dotychczasowy
proboszcz w Wierzbięcicach. Urodził się 21.04.1943 r. w Świętoszowicach k.
Gliwic. Studia odbywał w Wyższym Seminarium Duchownym w Nysie. W dniu
30.04.1972 r. otrzymał święcenia w katedrze
opolskiej.
b)
Wikariusze.
Pierwszym wikariuszem w Kłodnicy
danym do pomocy księdzu Marusce był
ksiądz Stelzer. Pracował tu niedługo. Po trzech miesiącach w dniu 23 lutego
1938 roku przeniesionym został na równorzędne stanowisko do kościoła św.
Rodziny we Wrocławiu. Na jego miejsce przysłano księdza Piechottę, który pracował tu od 1 marca 1938 r. do 22
sierpnia tegoż roku.
Ponieważ w tym okresie zamieszkał w
Kłodnicy emerytowany proboszcz z Olbrachcic koło Prudnika ksiądz Stanisław Hytrek jako rezydent, a po jego śmierci w dniu 7
sierpnia1939 r. mieszkał w Kłodnicy również emerytowany proboszcz z Dolnej koło
Góry św. Anny, ksiądz Jan Netter[xcii],
nie było konieczności posyłał do Kłodnicy wikariusza.
Ksiądz Netter zmarł po wojnie 18
maja 1950 r. Obaj ci kapłani spoczywają na kłodnickim cmentarzu.
Po drugiej wojnie światowej przez
szereg lat nie było tu wikariusza. Jednakże ze względu na podeszły wiek i
pogarszający się stan zdrowia księdza Kowalczyka prosił on o współpracownika,
tym bardziej, że i wielkość parafii przemawiała za tym. Dekretem z dnia 10
lipca 1956 r.[xciii]
skierowany tu został nowowyświęcony ksiądz Wilhelm Skorupa. Pracował tu przez
cztery lata. W dniu 16 lipca 1960 r. na jego miejsce mianowanym został ksiądz Franciszek Kobiołka[xciv].
Pracował w Kłodnicy do 16 stycznia 1961 r. Na skutek fermentu jaki powstał w
parafii przeniesiony został do Olesna. Obecnie przebywa w Niemczech. Na jego
miejsce przeniesionym został z Olesna ksiądz
Kazimierz Drozd[xcv].
Pracował tu przez trzy lata i w sierpniu 1962 r. przeniesiony został do
Pyskowic[xcvi]. Jego następcą został ksiądz Filip Wollnik, który pracował tu przez rok[xcvii],
odszedł na studia do Lublina. Obecnie przebywa w Niemczech. Przez trzy następne
lata obowiązki wikariusza pełnił ksiądz
Jerzy Müller[xcviii].
Odszedł 14.07.1966r. przeniesiony do Gogolina. Na jego miejsce mianowanym
został ksiądz Eugeniusz Sladek[xcix].
Po roku przeniesiono go do Gliwic -
Sośnicy. Po ks. Sladku blisko cztery lata - od 19 lipca 1967 do 13 marca 1971 -
pracował jako wikariusz ksiądz Jan Banaszak [c].
Jego następcą był ksiądz Jan Kulik[ci],
który po pięciu miesiącach odszedł do Otmuchowa. Przez następnych dwa lata
obowiązki wikariusza pełnił ksiądz Józef
Smalara[cii],
mianowicie od 4. 08. 1971 do 28. 08. 1973r. Jego następcą był nowowyświęcony ksiądz Jan Maksara[ciii],
pracujący tu od 28. 08. 1973 r. do 4. 08. 1975r. Również przez dwa lata
pracował przy kłodnickim kościele wikariusz ksiądz Józef Kobyłka[civ]
(od 4. 08. 1975 do 14. 06. 1977 r.). Jego następcą był ksiądz Szczepan Wardenga[cv].
Pracował w parafii kłodnickiej do 7. 07. 1982 r. Po nim obowiązki te
pełnili ksiądz Ferdynand Wójcik[cvi],
ksiądz Piotrowski Marian[cvii],
ksiądz Jan Konik[cviii],
ksiądz Mirosław Lipowicz[cix],
ksiądz Józef Górka[cx],
ksiądz Krzysztof Mróz[cxi],
ksiądz Józef Bensz[cxii].
c)
Księża pochodzący z Kłodnicy.
Przegląd ten ograniczam do kapłanów
i zakonników pochodzących z Kłodnicy do ostatnich dwustu lat. Wspomnę na
wstępie czterech kapłanów, których pokrewieństwo do dziś mieszka w Kłodnicy. Ksiądz Jan Barteczko urodzony w
Kłodnicy w 1771 r. Do Alumnatu we Wrocławiu wstąpił w1794 r., a święcenia
otrzymał 17 lipca 1795 r. Był wikariuszem w Raciborzu na Ostrogu, a następnie w
Pszowie. Od roku 1799 był najpierw administratorem, a następnie proboszczem w
Mechnicy koło Koźla. Zmarł w 1814 roku[cxiii]
Ksiądz
Franciszek Aleksander Suchanek urodził się w Kłodnicy dnia
28 marca 1810 r. Wyświęcony na kapłana 23 marca 1836 r. Był wikariuszem w
Tworkowie, administratorem w Lubomi, od 1839 r. w Kujawach i od 1857 r. w
Rozmierzy koło Strzelec Opolskich. Zmarł 17 grudnia 1864 r.
Ksiądz
Herman Józef Drost urodzony w Kłodnicy w 1869 r. Wyświęcony na
kapłana 25 czerwca 1895 r. Jako młody kapłan, bo sześć lat po święceniach, po
śmierci proboszcza administrował
parafią w Chorzowie, a od roku 1902 był proboszczem w Smagorzewie. Zmarł 30 września 1928 r. Pogrzebany jest w Kłodnicy.
Ksiądz
Jan Drost, krewniak Hermana. W tym samym czasie co ksiądz Herman
w Smagorzewie, on był proboszczem w Strzeleczkach.
W kłodnickim kościele odprawiali swe
prymicje następujący księża pochodzący z Kłodnicy lub tumieszkali:
1.Ksiądz Pielot, syn pracownika kolei, miał swe prymicje w kłodnickim
kościele w dniu 3 lutego 1931 r.
2.Ksiądz
Antoni Jończyk, syn urzędnika portowego. Prymicje odprawił w dniu 1.
lutego 1932 r.
3.Ksiądz
Maksymilian Jończyk, brat Maksymiliana. Prymicje w roku 1935.
4.Ksiądz
Paweł Wilhelm Rudner ur. 7 grudnia 1905 r. wyświęcony w Krakowie 3
czerwca 1934 r.
5.Ksiądz
Engelbert Siegmunt swoje
prymicje odprawił 9 lipca 1940 r.
6.Ksiądz
Tomasz Horak, syn kierownika szkoły, który po drugiej wojnie
światowej przybył na Śląsk ze Lwowa. Ksiądz Tomasz urodził się we Lwowie 4
lipca 1940 r. wyświęcony na kapłana w Opolu w dniu 16 czerwca 1968 r.
Prymicyjną Mszę św. odprawi 23 czerwca 1968 r.
7.Ksiądz
Józef Madloch, urodzony w Kłodnicy 19.10.1957 r. Wyświęcony 16 maja
1982 r. Prymicje odprawił w kościele kłodnickim 23 maja tegoż roku. Pracuje w
Togo jako mosjonarz.
8. Ks. Krystian Piechaczek, urodzony
24. 12. 1963 r. w Kędzierzynie. Studia filozoficzno – teologiczne odbył w
Nysie. Wyświęcony na kapłana w dniu 16. 06. 1990 r. w Opolu. Od 26. 08. 1990 r.
pełnił funkcję wikariusza przy kościele Św. Piotra i Pawła w Gliwicach. Po
utworzeniu diecezji Gliwickiej w dniu 25. 03. 1992 r. w związku z decyzją Ojca
św. Jana Pawła II w Bulli „Totus Tuus Poloniae Populus” został inkardynowany do
nowopowstałej diecezji Gliwickiej. W 1997 r. został skierowany na studia
specjalistyczne do Wiednia.
d)
Powołania zakonne.
Obok powołań kapłańskich w okresie
przedwojennym Kłodnica może poszczycić się szeregiem żeńskich powołań zakonnych
i to do różnych zgromadzeń. Do Sióstr Elżbietanek
wstąpiły:
1.Maria
Wesoły, córka kolejarza Franciszka i Marii z d. Biela. Do
klasztoru wstąpiła w 1923 roku i przyjęła imię Akwiliny.
2.
Helena Oleś, również córka kolejarza. Śluby złożyła w 1932 r. Imię
zakonne Daniela. W 1957 r. wyjechała do
Niemiec.
3.
Klara Tkocz, córka Piusa i Klary Zielińskiej, ur. w 1910 r. Jej
ojciec również był kolejarzem. Do klasztoru wstąpiła razem z Heleną Oleś.
Obłuczyny w 1930, śluby 1932 r. Imię zakonne Alba.
Do Boromeuszek wstąpiły:
1.
Emalia Chrobok, córka Roberta i Marii Linek, urodzona w 1910 r.
Ojciec kolejarz.
2.
Teresa Witkowska, najpierw wstąpiła do SS Klarysek w Krakowie,
ale ze względów zdrowotnych opuściła klasztor. W 1956 r. wstąpiła do
Beromeuszek w Trzebnicy. Śluby złożyła w 1973 r. Obecnie pracuje w Rzymie.
Do
Służebniczek NMP Niepokalanej wstąpiła Stanisława Behr, obecnie jest w Raciborzu - Markowicach.
Do
Służebniczek Ducha św. (Misjonarki) wstąpiła Ignacja Eckert. W 1950r. złożyła śluby.
Do
Sióstr Szkolnych de Notre Dame wstąpiła w 1950 r. Berta Nowara.
e)
Żeńskie zgromadzenia zakonne pracujące w Kłodnicy.
W 1914 r. sprowadzono do Kłodnicy Siostry Elżbietanki i oddano im do
dyspozycji domek przy ul. Szkolnej. Powierzono im prowadzenie przedszkola i
opiekę nad chorymi. W domku tym siostry miały swoją kaplicę, w której od 1935
erygowano stacje Drogi Krzyżowej. Do roku 1940 z przedszkola korzystało rok
rocznie około 60 dzieci[cxiv].
Już od roku 1938 stawiano siostrom przeszkody i stwarzano trudności, ale
dopiero w 1940 przedszkole przejęły pielęgniarki NSV. Podobnie stało się i z pielęgnację chorych. Nie pomogły
odwołania ani interwencja władz diecezjalnych, decyzja władz lokalnych
pozostała w mocy. Wówczas proboszcz zwrócił się do przełożonej prowiincjalnej z
prośbą aby jedna z sióstr pomagała przy chorych a druga przy katechizacji
dzieci[cxv]. Niestety
przełożona prowincjalna na katechizację dzieci nie zgodzi się.
W latach 1929 - 1941 w okresie
zimowym Siostry prowadziły szkołę gospodarstwa domowego dla dziewcząt powyżej
17 lat. W programie nauczania było prowadzenie domu, gotowanie, szycie,
haftowanie, pielęgnacja chorych itp. Trzecią część kosztów pokrywała gmina, a
dwie trzecie państwo[cxvi].
Siostry Elżbietanki pozostawały w
Kłodnicy, ale nie w gminnym domu, lecz od 1941 r. w domu rodziny Blaszke przez okres frontu i czas
powojenny aż do roku 1954 kiedy to władze komunistyczne wywiozły siostry (3
lipca) w poznańskie. Po powrocie w 1957 r. nie miały gdzie zamieszkać, bowiem
dom w którym uprzednio zamieszkiwały, nie był ich własnością tylko gminy.
Również w domu rodziny Blaszke mieszkanie było zajęte. Zatrzymały się przez
kilka tygodni w domu prywatnym, po czym zostały odwołane przez przełożoną.
Starania o zatrzymanie sióstr nie dały rezultatu ze względu na brak dla nich
mieszkania .
Siostry
de Notre Dama.
Gdy w marcu 1941 r. Siostry
Elżbietanki pozbawione zostały podopiecznych (chorych), a nieco wcześniej
przedszkola, a starania proboszcza by jedna z nich pomogła mu w katechizacji
spełzły na niczym, zwrócił się wówczas do Sióstr de Notre Dame o dwie siostry
do pracy nad dziećmi. Przez całe lato trwały pertraktacje i wymiana
korespondencji, aż wreszcie 6 września 1941 r. podpisano umowę na mocy której jedna z sióstr na czas
nieokreślony za 150 Marek miesięcznie podjęła katechizację. Do jej
obowiązków należeć miało: pomoc w pracy
duszpasterskiej nad dziećmi (katechizacja), dziewczętami i matkami.
Siostra ta pozostała w Kłodnicy aż do
jesieni 1944r. Proboszcz przygotowywał dzieci do I Komunii św. i prowadził
najstarszą klasę, pozostałe klasy uczyła siostra.
********
******
Od utworzenia samodzielnej stacji duszpasterskiej w
Kłodnicy rozwija się coraz lepiej życie religijne, czego przejawem są: wzrost
ilości rozdanej Komunii św., rozwój stowarzyszeń religijnych, praca
charytatywna i opieka nad łodziarzami, a nawet kapłańskie i zakonne.
Niewątpliwie był to owoc wytężonej pracy kapłanów i sióstr zakonnych
pracujących na tym terenie.
[ii] J.A.Knie, Alfabetisch-Statistisch-Topographische
Uebersicht der Dörfer,Flecken,Städten und andere Orten der
Königl.Preuss.Privinz Schlesien,nebe beigefügter Nachweisung von der Einteilung
des Landes nach dem Bezirken der drei Königlichen Regierung. Braslau 1845. s.
240.
[iii] P.Klings, Chronik
der Gemeinde Klodnitz. s. 85; K. Ja_ca,
Zarys dziejów spo_ecznych i gospodarczych Ko_la i okolicy do roku 1939. Ziemia
Kozielska. Ko_le 1963 (35-75). s. 66.
[iv] P.Klings, op.cit.
s.139 - 140.
[v] Tamże. s. 140.
[vi] AP Kł VI/d.
Statistiken - odnośnie katolików i protestantów. Natomiast dane odnoszące
się do prawosławnych por. P.Klings,
op.cit. s. 140.
[vii] P.Klings, op.cit.
s. 182 - 183.
[ix] Tamże
[x] AP Kł VI/d Statistiken.
[xii] A. Rogalski, Kościół katolicki na Śląsku. Warszawa 1955. s. 277.
[xiii] Tamże.
[xiv] AP Kł VI/d. Statistik.
[xv] AP Kł VI/d.
[xvi] AP Kł VII/H/k Austritt aus der Katholischen
Kirche.
[xvii] Por.
AP Kł VII/L/f Errichtung der
Kuratie Klodnitz. Psima do Kurii biskupiej we Wrocławiu z dnia 2 lutego 1908
r., 2 sierpnia 1908 r., 21 listopada 1910 r. i 5 września 1911 r.
[xviii] Tamże. Por. sprawozdanie do Generalnego
Wikariatu z dnia 19 stycznia 1918 r.
[xix] AP Kł VII/B/b Kirchenwisitation; AP Kł VI/d Statistiken.
[xx] Ap Kł VII/B/b. Protokoły wizytacyjne.
[xxi] W języku polskim wygłoszono 21 nauk. Ponadto
we wtorek Wielkiego Tygodnia od godz, 17.oo spowiedź dla ludności polsko
języcznej.
[xxii] Nr.110/56 Jahrgang
[xxiii] z dnia
27 kwietnia 1930 r.
[xxiv] AP Kł VII/L/d, Chronik der Kirche zu Klodnitz,
s. 159.
[xxv] AP Kł VII/L/f, Errichtung der Kuratie
Klodnitz. Nr G.K. 9089 z dnia 30 grudnia 1917 r.
[xxvi] AP Kł VII/L/d, Chrnik der KIrche zu Klodnitz.
s.31.
[xxvii] Tamże, s.32.
[xxviii] Tamże. s.71.
[xxix] AP Kł VII/L/i. Gottesdienst. Pismo Kurii
Wroc_awskiej Nr G.K. 3231 z dnia 4 maja 1926 r.
[xxx] AP Kł VII/L/d. Chronik. s. 75.
[xxxi] Tamże s. 72.
[xxxii] Tamże. s.134 - 135.
[xxxiii] Ap.Kł VII/L/i Gottesdienst. List z dnia 5
sierpnia 1938
[xxxiv] Por. AP Kł VII/L/i Gottesdienst. List z dnia 5
sierpnia 1938 r.
[xxxv] Tamże. Erzbischöfliches General-Vicariat
Breslau 1,,den 16 Mai 1939. Nr 13867."Mit
lebhaften Befremden haben wir davon Kenntnis genomen,das Euer Hochwürden in der
dortigen Kirche den polnischen Gottesdienst eingenmächtung ganz agbeschafft
haben. Falls aus dieservon "kompetenter Seite" für sachlich nicht begründet erklärten Anderung etwas seelsorglich
Schäden entstehen so bleiben Sie dafür
verantwortlich.
An Herrn:Kuratial - Pfarrer Maruska Hochwürden
in Klodnitz O/S Kreis Cosel.
[xxxvi] Tamże. Pismo z dnia 27 czerwca 1939 r.
[xxxvii] Tamże. Pismo z dnia 1 lipca 1939 r. podpisane
przez komisarza biskupiego Eslangera.
[xlii]
AP Kł IV/c Vermeldenbuch der Katholischen Kirche Klodnitz.Band I. s.
352.Ogłoszenia z dnia 25 czerwca
1927 r.
[xliii]
AP Kł VII/J/b III Orden S.Francisci
Klodnitz; oraz VI/d Statistiken.
Dane statystyczne z 21 stycznia
1920 r.
[xliv]
AP Kł VII/J/d. Marianisch-Jungfrau Kongregation. Pismo z dnia 18
grudnia 1918 r.
Nr G.K. 9005.
`[xlv]
AP Kł VI/d. Statitiken. Dane z dnia 25 stycznia 1920 r. przesłane
do Centrali Statystyki
Katolickiej w Kolonii.
[xlvi]
AP Kł VII/J/d. Documentum erectionis piae Sodalitatis Dioecesis
Vratislaviensis. Nr G.K. 8930 z dnia 13
grudnia 1927 r.
[lii]
Chodzi o National-Sozialistisches Volkswohfart. Związek
w łonie NSDAP o celach
charytatywnych.
[liv]
N.S.V. - National-Sozialistisches Volkswohfart. Związek
złączony z NSDAP. Zostawał pod
opieką Głównego Urzędu Opieki
Społecznej. Związek ten został
założony przez Eryka Hilgengeldt
w 1932 r. Celem związku było udzielanie pomocy rodzinom
(matka -
dziecko), chorym, pomoc
młodocianym. W 1933 r. wchłonął on
wszystkie charytatywne grupy takie jak:
Czerwony Krzyż,Caritas itp.
Opiekę nad chorymi w Kłodnicy przejęły
siostry NSV-
National- Sozialistischer
Schwesterschaft zjednoczenie sióstr
narodowosocjalistycznej opieki
spolecznej. Zjednoczenie to powstało
w 1934 r. Głównym
zadaniem była służba gminna i niesienie
pomocy w ramach opieki
spolecznej. Die "Freie N.S.Schwesterschaft"
miało przede wszystkim za zadanie
opiekę nad chorymi. ( Por. Der
Volks Brockhaus Deutsches Sach -
und Haus. Neue,verbesserte
Auflage.Leipzig 1941. s. 487)
[lxi]
AP Kł VI/d. Statistik. Sprawozdanie z działalności Caritas za rok
1931 z dnia 25 marca 1932 r.
[lxvii] AP
Kł VII/L/f Errichterung der Kuratie Klodnitz. List do
nadprezydenta Rejencji w Opolu
przez starostę w Koźlu z
dnia 16 grudnia 1932 r.
[lxx]
Tamże.Pismo diecezjalnego dyrektora Caritasu do Stowarzyszenia
Łodziarzy w Kłodnicy z dnia 18
lutego 1930 r.
[lxxiii]
Tamże. Sprawozdanie ze stanu opieki nad łodziarzami w Koźlu
- Porcie z dnia 18 lipca 1937
r.
[lxxvii] Z
relacji księdza biskupa Wacława Wyciska, który w owym
czasie był wikariuszem w
Bytomiu wynika, że naraził
się komendantowi sowieckiemu
przez pozdrowienie go
gestem hitlerowski. Byłby
wówczas zginął rozstrzelany
przez komendanta, ale udało się
wyjaśnić, że to były wojskowy z
czasów pierwszej wojny
światowej, a oprócz tego walczył
z gestapo. Mimo to ksiądz
Hrabowsky musiał uciekać z Bytomia
aby uniknąć więzienia czy
wuwózki na Sybir.
[lxxviii]
Pismo z dnia 8 grudnia 1977 r. Apostolskiego Wizytatora
dla kaplanów i wiernych
archidiacezji wroclawskiej, księdza
Huberta Theinela.
[lxxxiii]
Wiadomości Urzędowe Kurii Biskupiej Śląska Opolskiego. Nr 6.
Czerwiec 1958 (XVIII) s. 328 - 329.
[lxxxvii] Pismo Kurii Biskupiej w Opolu Nr P.S. IX-19/67
z dnia 17
listopada 1967 r.
[lxxxviii] Pismo Kurii Biskupiej w Opolu Nr P.S. IX-23/71
z dnia 10 maja 1971 r.
[lxxxix] Nr 2290/72/P z dnia 14.06.1972.
[xc] Dekret Nr 2388/72/P z dnia 13.07.1972r.
[xci] Nr 1958/78/P
[xcii] Ks. Netter notowany by_ w tajnych aktach
gestapo za swoje propolskie przekonania. Por. Polacy i sprawy polskie w kartotece Gestapo.Cz.I. s. 66.
[xciii] Nr L.K. XIX - 64/56.
[xciv] Nr. L.K. XIX - 3/60.
[xcv] Nominacja Nr D.XXXVIII - 6/61 z dnia
16.01.1961 r.
[xcvi] Pismo z dnia 3 sierpnia 1962
Nr.P.D.-XXXVII-10/62.
[xcvii] Pismo Nr P.W.-XXVIII-2/62
[xcviii] Nominacja Nr P.M. XXXVI - 3/63 z dnia
4.09.1963 r.
[xcix] Pismo z dnia 14.07.1966 r. Nr P.S. XVI-11/66.
[c] Mianowany pismem z dnia 19.07.1967 r. Nr P.B.
XVI - 2/67.
[ci] Dekret
z dnia 13.03.1971 r. Nr P.K. I - 16/71.
[cii] Mianowany w dniu 4.08.1971r. Nr P.S. II-13/71.
[ciii] Mianowany dekretem Nr 2679/73/P.
[civ] Dekret Nr 2887/75/P z dnia 2 sierpnia 1975 r.
[cv] Mianowany w dniu 14.06.1977 r. dekretem Nr
1717/77/P.
[cvi] dekret z dnia 7.07.1982 r. Nr 1008/82/P.
[cvii] Mianowany 26.06.1985 r. Nr 1129/85/P.
[cviii] Mianowany 28.06.1986 r.
[cix] Mianowany 11.06.1988 r.
[cx] Mianowany 3.07.1992 r.
[cxi] Mianowany 12.06.1993 r.
[cxii] Mianowany 25.05.1995 r.
[cxiii] A.Weltzel, op.cit.
s. 80.
[cxiv] P.Klings, op.cit.
s.186.
[cxv] AP Kł VII/A/k. Psimo z dnia 13 marca 1941 r.
[cxvi] P.Klings, op.cit.
s. 190.