o stronie
autorzy
legenda
dokumenty
mapy
albumy
nowinki UM
nowinki Starostwa
BIBLIOTEKA
fotki nadesłane
Galeria Krystyny
moje fotki
repertuary
kiedyś ..
linki
księga Gości
wycieczki
gastronomia
kwiaty

 

pamiętam .... twierdza .... rzemiosło .... zabytki .... .... świątynie komendanci ....
....  kolejowy dzieje Koźla religia i .... piastowscy .... żegluga .... ....  Kłodnicy
Dom Opieki historia miasta Bracia Kulawi  Historia miasta . .. odczytana na .. OFKA PIAST..
Mikołaj z .. miasto nad Odrą        
Dzięki Opatrzności Boskiej front uratował go przed gestapo
Pamiętam tamto Koźle
Andrzej Kopacki
- Hitlera nigdy nie było w Koźlu ani nawet na Śląsku. Fuhrer miał wprawdzie uświetnić uroczystość odsłonięcia pomnika na Górze św. Anny, ale nie dojechał. Służby specjalne Rzeszy wykryły bowiem, że partyzanci szykują na niego zamach - wspomina Alojzy Kirchniawy, który będąc uczniem przedwojennego kozielskiego gimnazjum, jak dziś pamięta tamte czasy, miasto i jego mieszkańców.
  • Na długo przed wybuchem wojny pan Alojzy wychowywał się w oddalonej o kilkanaście kilometrów od Koźla wiosce Dzielnica. W 1929 r. został uczniem kozielskiego gimnazjum i tak rozpoczęła się jego przyjaźń z tym miastem.

  • Przedwojenne Koźle miało swój specyficzny klimat. W zgodzie i harmonii żyły tu obok siebie trzy społeczności; niemiecka, polska i żydowska.

  • To niewielkie miasteczko miało wtedy aż dwa kina. Jedno w rynku. Drugim było, działające jeszcze w latach 80, kino “Hel", które po kilku latach ponownie otwarło swą salę dla kinomanów.

  • Imponująca była liczba restauracji, kawiarni i pijalni piwa. Mieliśmy ich przed wojną aż 36. Jak na tamte czasy, także ruch uliczny był bardzo duży. Wielu koźlan miało własne samochody. Po mieście jeździły żółte autobusy, dwie taksówki, a na rynku czekało kilka dorożek - wylicza pan Kirchniawy.

  • Budynek kozielskiego gimnazjum (dzisiejsze I LO im. Henryka Sienkiewicza) pełnił podczas 
    I wojny światowej funkcję lazaretu, czyli szpitala wojskowego. Wkrótce potem przejęła go oświata.

  • Gimnazjum było 9-klasowe i zdecydowanie przeważali w nim chłopcy. Dyrektor szkoły, pan Peters, miał prawdziwy tytuł profesorski. Prawie wszystkie klasy byty mieszane, to znaczy uczęszczali do nich katolicy, ewangelicy oraz wyznawcy judaizmu. Ponieważ przez 9 lat odbywały się tu lekcje religii, prowadzone przez dwóch księży katolickich, frekwencja na tych zajęciach, ze zrozumiałych względów - nie była stuprocentowa. Tak się złożyło, że spośród wszystkich klas z mego rocznika, tylko w mojej byli sami katolicy - dodaje były uczeń.

  • Za naukę trzeba było wówczas płacić i to dużo. Miesięczna opłata wynosiła 20 marek, czyli równowartość jednego kwintala pszenicy. Gdy w szkole uczyła się dwójka dzieci z jednego domu, opłatę obniżano do 15 marek za osobę. Do tego wszystkiego dochodziły jeszcze koszty związane z dojazdami oraz kupnem książek i przyborów szkolnych. Bilet miesięczny 
    z Jaborowic do Koźla kosztował 6 marek. Za te pieniądze można było kupić nową parę butów. Zatem, gdy robiło się cieplej, młody Alojzy pokonywał 17-kilometrową drogę do szkoły na rowerze.

  • Po zdaniu matury, kto chciał i kogo było na to stać, wybierał się na studia. Głównie do Wrocławia na medycynę i prawo. Sporo osób kontynuowało też naukę w Dreźnie i Lipsku.

  • W latach 30, gdy faszyści przejęli władzę, sporo kozielskich Żydów zaczęło uciekać na Zachód. Wśród nich byli moi szkolni koledzy Heinz i Rudi. W czasie wojny brali mi udział 
    w bombardowaniu pod kędzierzyńskich zakładów chemicznych. Nie zapomnieli jednak 
    o starych znajomych. Przelatując nad Koźlem, rozrzucili ulotki z pozdrowieniami, nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa, jakie nam groziło. Sympatyczną przesyłką zainteresowało się bowiem gestapo. Tajna policja natychmiast rozpoczęła sprawdzanie wszystkich osób, których nazwiska pojawiły się na kartkach z pozdrowieniami. Na nieszczęście znajdowało się tam też moje. Mój dom gestapowcy nachodzili przez dwa miesiące, ale dzięki Opatrzności Boskiej przebywałem wtedy na froncie - śmieje się pan Kirchniawy.

  • Szkolnym kolegą pana Alojzego był także syn naczelnika kozielskiego więzienia. 
    - Z Hofmanem juniorem chodziłem do jednej lasy. Gdy zamykali moich znajomych z wioski, właśnie dzięki synowi naczelnika mogłem się z nimi kontaktować. W miarę możliwości starałem się im pomagać, przekazywałem różne informacje - opowiada z dumą.

  • Do kozielskiego aresztu trafiało się za drobne przestępstwa. Za najcięższe wykroczenia wysyłali do Brzegu i Strzelec Opolskich.

  • Niewielu jest takich mieszkańców, którzy widząc fotografie przedwojennego Koźla, bez trudu rozpoznają na nich swoje miasto. To dowód na to, jakiej przemianie uległa spora część miasteczka w ciągu minionych 70 lat. Budynek mojego gimnazjum praktycznie się nie zmienił. Dobudowano tylko salę gimnastyczną. Pamiętam, że jeszcze w 1929 r, czyli wtedy, gdy rozpocząłem tu edukację, oddano do użytku lewe skrzydło szkoły - wspomina były uczeń.

  • W budynku przy ul. Żeromskiego, gdzie wiszą już tylko szyldy po SP nr 2, mieściła się przed wojną wyższa szkoła dla panien. Natomiast przy obecnej ul. Bohaterów Westerplatte, gdzie dziś znajduje się Zespół Szkół Żeglugi Śródlądowej, kilkadziesiąt lat temu była tylko sala gimnastyczna i kilka klas należących do szkoły zawodowej. Ogromny internat wybudowano już po wojnie.

  • Zasadniczo zmienił się kozielski rynek oraz przeznaczenie położonych w Jego obrębie zabudowań.

  • W siedzibie PSS-u mieścił się kiedyś hotel. Nocował w nim syn cesarza niemieckiego 
    i następca tronu. W pomieszczeniach Banku Spółdzielczego znajdował się sklep obuwniczy należący do Żydówki, Hanne. Natomiast cały ciąg budynków, począwszy od tego, w którym mieści się obecnie apteka, aż po Miejską Bibliotekę Publiczną - był własnością Żyda, Heimana, handlującego odzieżą. W branży odzieżowej, głównym konkurentem dla Heimana był Ślązak Cybis, który dorobił się majątku, zaczynając od obnośnego handlu guzikami, spinkami itp.

  • Pośrodku rynku stał ogromny ratusz - siedziba władz miejskich, z burmistrzem na czele. Do ratusza przylegało też kilka budynków, m.in. komisariat policji. W roku 1945 kozielski ratusz wysadzili SS-mani.

  • Także poza rynkiem istniało wiele obiektów, po których do dnia dzisiejszego nie zostało ani śladu.

  • W miejscu, gdzie obecnie znajduje się plac manewrowy PKS-u stał wspaniały kościół ewangelicko-uugsburski. wieżę jaka po nim pozostała, wyburzono po wojnie w dniu 30 września 1975 roku, budynek jaki stoi do dziś przy ulicy Skarbowej, to plebania tegoż kościoła.

  • Swoje miejsce kultu mieli też kozielscy Zydzi. Przy ulicy 24 Kwietnia położona była synagoga oraz plebania żydowska. Aktualnie znajduje się tu przychodnia dziecięca oraz dom pielęgniarek. Obok synagogi mieścił się cmentarz żydowski, ale nie ma już po nim ani śladu. Inny cmentarz kozielscy Żydzi usytuowali na-Dębowej.

  • Za pieniądze żydowskiej fundacji Ringa, nieopodal synagogi, wybudowano także dom starców. Dziś budynek ten pełni funkcję szpitala dziecięcego - opowiada pan Kirchniawy.

  • Do roku 1918 Koźle było miastem garnizonowym. Armia miała tu wiele do powiedzenia. Prawie wszystkie budynki położone przy ulicach Targowej i Skarbowej należały do wojska. 
    W miejscu, gdzie dziś znajduje się administracja PKS-u, tuż za poczekalnią dworca autobusowego, Niemcy zlokalizowali magazyny karabinów, a jeszcze głębiej — wojskowe stajnie.

  • Oficerowie ze względów strategicznych sprzeciwili się doprowadzeniu linii kolejowej do Koźla, ówczesnego miasta-twierdzy. I tylko z powodu przepisów wojskowych kolej w połowie XIX w. trafiła nie do Koźla, lecz do Kędzierzyna, który zaistniał dzięki temu na mapach - tłumaczy Kirchniawy.

  • Względami militarnymi podyktowana też była budowa szpitala (przy ul. Roosevelta), bardzo nowoczesnego jak na tamte czasy. Inny szpital, ale na potrzeby cywilne, mieścił się 
    w stylowym budynku przy ul. Piramowicza (naprzeciwko Telekomunikacji Polskiej).

  • Natomiast kozielska jednostka wojskowa powstała w latach 1936-37. Już podczas II wojny światowej nieopodal tych koszar wybudowano baraki dla żołnierzy z obrony przeciwlotniczej. W 1945 r. baraki te (położone wzdłuż ul. Piastowskiej) wykorzystał na swoje potrzeby Państwowy Urząd Repatriacyjny.

  • Ze względu na bagniste podłoże Niemcy z reguły wstrzymywali się z zabudową tej części miasta (dzisiejsze osiedle Zachód). Dopiero po wojnie nastawiano tu bloków i wiele innych obiektów.

  • Kilka słów należałoby też poświęcić przedwojennej Odrze, która była niezwykle czystą rzeką, pełną ryb i raków. Nad jej brzegiem znajdowały się liczne kąpieliska. Jedno z nich mieściło się w kozielskim parku. Odrą pływały statki wycieczkowe na trasie od Koźla do Wrocławia.

  • W roku 1938 uroczystość otwarcia Kanału Gliwickiego, nazwanego wówczas "Adolf Hitler Kanal", uświetnił Rudolf Hess. Przebywając w okolicach Blachowni, zainaugurował on przy okazji budowę innego kanału: Odra - Dunaj, który nie powstał ze względu na wybuch wojny - wyjaśnił pan Alojzy, który niechętnie powraca do wspomnień z okresu pomiędzy 1939 a 1945 rokiem. Najpiękniejsze lata swego życia związał bowiem z uroczym i nie zmąconym waśniami narodowościowymi miasteczkiem. I takie też zachował je w pamięci.

  • Młody człowiek nie zdaje sobie sprawy, jak wyglądały ulice jego miasta jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Zmieniły się domy, zmienili się ludzie. To był całkiem inny świat. Dzięki wspomnieniom i fotografiom próbuję uchronić go od zapomnienia - dodał na koniec pan Alojzy.

  • Aktualizowano 6 lutego 2002 _ K-K _J&Luk